„Prawo do patriotyzmu” ma tylko Łużna? – pyta bardzo młody człowiek:
http://mateusz.ksiazkiewicz.pl/prawo-do-patriotyzmu-ma-tylko-luzna/
„Święto 11-go listopada to bardzo ważna o ile nie najważniejsza data w historii naszego kraju. Patrząc wstecz na uroczystości gminne związane z jego obchodami dotyczyły przez kilka a może nawet kilkanaście wyłącznie Łużnej i wiadomo szkół, w których odbywają się apele. Czy nie nadszedł czas by także inne miejscowości mogły się wykazać? Może i udział mieszkańców byłby liczniejszy, bo tak to ciągle to samo.
Przeglądając wczoraj facebook’a natrafiłem na nagraną przez SZeW pieśń patriotyczną, młodzi ludzie chcieli w pewien sposób zademonstrować i jednocześnie uczcić Święto Odzyskania Niepodległości. Znowu nie tak dawno na mojego maila trafiła także propozycja by w Szalowej powstał pomnik czy obelisk, pod którym można by uczcić bohaterów narodu, zgłosił to równie młody człowiek. Czy tych dwóch spraw nie można powiązać? Czy my jako mieszkańcy Szalowej nie chcemy także pokazać swojej miłości do narodu? Czy nie możemy zorganizować obchodów w naszej wiosce?
Może nudne się to wyda, ale znów zajrzę za granice naszej gminy. W pobliskiej gminie Bobowa, uroczystości co roku odbywają się w innej wiosce, parafii dzięki czemu każdy ma możliwość pokazania się pod kątem jak najlepszej realizacji uroczystości. Żadne sołectwo nie czuje się wtedy poszkodowane. Przecież nasi lokalni bohaterowie nie spoczywają tylko w Łużnej ale są także na naszym szalowskim cmentarzu. Są również w innych miejscowościach gminy Łużna.
Jako radny chciałbym aby każda wieś mogła w kolejnych latach organizować niepodległościowe obchody. To nie tylko nauka młodszych pokoleń szacunku do przodków ale również integracja lokalnego środowiska, możliwość pokazania wsi na tle gminy, bowiem byłyby to uroczystość gminna co roku przygotowana przez inne sołectwo. Wystarczy wypracować kompromis…”.
No tak…
Jak zwykle…
Dwie rzeczy – treść i forma.
Co do treści.
Bardzo młody człowiek drapuje się na „patriotę” i innych na tę okoliczność pryncypialnie poucza. Ale tak w życiu bywa (o czym bardzo młody człowiek jeszcze nie wie – a nikt starszy mu nie powiedział), że gdy ktoś jest bardzo do przodu, to mu z tyłu braknie.
Polskie święto państwowe, które obchodzimy 11 listopada, nazywało się przed wojną Świętem Niepodległości (Ustawa z 23 kwietnia 1937 roku – Dziennik Ustaw nr 33, poz. 255). Przywrócone zostało w roku 1989 i nazywa się teraz Narodowym Świętem Niepodległości (Ustawa z 15 lutego 1989 roku o ustanowieniu Narodowego Święta Niepodległości – Dziennik Ustaw nr 6, poz. 34).
Wbrew temu, co się bardzo młodemu człowiekowi wydaje, nie ma czegoś takiego jak „Święto Odzyskania Niepodległości”.
Nawiasem mówiąc, akurat 11 listopada (1918 roku) nic istotnego się nie wydarzyło, ta data jest symboliczna (i cokolwiek przypadkowa) – ale tego może już nie piszmy, bo to dla bardzo młodego człowieka jest za trudne.
Teraz przejdźmy do formy.
Tekst jest kulawy, bełkotliwy. Interpunkcja – katastrofa (bardzo młody człowiek tak ma…).
Do tego ortografia. Bardzo młody człowiek pisze tak: „Święto 11-go listopada”.
Reguła ortograficzna (obowiązująca od 1936 roku) mówi, że niepoprawne jest dopisywanie końcówek fleksyjnych po cyfrach rzymskich i arabskich oznaczających liczebniki. Poprawnie napiszemy tak: „święto (państwowe) (obchodzone) 11 listopada”.
Teraz składnia. Mamy taki kwiatek:
„Patrząc wstecz na uroczystości gminne związane z jego obchodami dotyczyły przez kilka a może nawet kilkanaście wyłącznie Łużnej i wiadomo szkół, w których odbywają się apele”.
To jest bełkot. Czy bardzo młody człowiek palił jakieś zioło? Czy też może jest to u niego stan naturalny – taki zamęt w głowie?
Bardzo młody człowiek mieni się „patriotą” (i innych na tę okoliczność poucza). Nie wie, że częścią patriotyzmu – zanim w ogóle przejdziemy do wielkich słów – jest elementarny szacunek do ojczystej mowy i ojczystej kultury. Ważną (i nieusuwalną) częścią tej kultury jest literatura. Sama jej klasyka (rzeczy podstawowe), to duża biblioteka. Ktoś, kto ją przeczytał (najlepiej ze zrozumieniem), objawia cechę, którą nazywamy „oczytaniem”. „Oczytanie” z kolei skutkuje umiejętnością poprawnego pisania po polsku (jak się ktoś napatrzy drukowanego, to potem wie, jak samemu poprawnie pisać). Bardzo młody człowiek tej klasyki ojczystej literatury najwyraźniej nie przeczytał – stąd brak „oczytania”, a w rezultacie ta szamotanina z materią języka ojczystego.
Na koniec jeszcze jedno.
Bardzo młody człowiek powiada tak:
„Może nudne się to wyda, ale znów zajrzę za granice naszej gminy. W pobliskiej gminie Bobowa…”.
W rzeczy samej – jest to nudne. Bardzo młodemu człowiekowi stale się odbija „gminą Bobowa”, a jego nieustający, cielęcy zachwyt osobą bobowskiego „włodarza” (jak sam go nazywa) nosi znamiona natręctwa.
„Swoje samorządowe wzorce czerpię na gminie Bobowa” – bełkoce nasz młodzieniec (poprawnie po polsku byłoby tak: „w gminie…”):
http://mateusz.ksiazkiewicz.pl/dlaczego-startuje-3/
Potrzeba jakiegoś wzorca, to rzecz zwykła dla młodości. Rzecz w tym, że nasz młodzieniec źle trafił, źle sobie wybrał tego idola (albo – jemu wybrano).
Proponuje, aby grupa książkiewicz (nie wiem czy określiłem dobrą nazwę, ale jestem leniwy jak młody dziennikarz i nie sprawdzam wszystkiego) zatrudniła korektora. Mógłbym zaryzykować tezę, że pan Rysiewicz dla dobra społecznego, a najbardziej dla dobra naszego języka, bez chwili zastanowienia podjąłby się tej misji.
I jeszcze jedna rzecz. Tyle było pisania co się stanie gdy ja zostanę …., a czy coś już zrobił, ale tak społecznie bez zapłaty. W wywiadzie, który tak szeroko opisywał jego plany i wytykał błędy, chwalił się, że wystawą ze zdjęciami promował swoją miejscowość i gminę. Nic bardziej mylnego. Subtelna różnica to ta, iż to miejscowość Szalowa i gmina promowała jego osobę, a on tylko chciał zaistnieć, nie bacząc w ogóle na dobro wioski.
Ja proponuję na KOREKTORA dla Książkiewicza Pana „a” , jest lepszy od M.Rysiewicza. 🙂
Słyszałem, że Książkiewicza mamusia jest nauczycielem w Szalowej, to dlaczego nie przegląda WYPOCIN syna Mateusza?
Ale czegoś nie rozumiem. Słyszałem, że Książkiewicz i Augustyn zaczęli studiować.
Tylko, czemu nie dziennikarstwo, lub polonistykę?
A może filmoznawstwo w Łodzi? 🙂
Bo nie zdali by egzaminów, pisemnego i ustnego z języka polskiego 😉
Ha ha ha ha ha ha ha ha 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
A „dziennikarzami” mogą być ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ?