
Zaglądamy na życzliwy24.pl:
http://www.bobowa24.pl/2014/11/widac-zmiany-wizyta-marszalka-sowy-w-powiecie-gorlickim/#prettyPhoto
Mamy tytuł:
„Widać zmiany… – wizyta marszałka Sowy w powiecie gorlickim”.
Autor tekstu: Mateusz Książkiewicz, zdjęcia: Mateusz Książkiewicz.
Tekst zostawmy tym razem na boku. Obejrzyjmy sobie zdjęcia – to swego rodzaju kronika towarzyska.
Zobaczmy kogo tu mamy, kto „bywa”…
Na początek sam pan marszałek:
Dla niezorientowanych: pierwszy z lewej to pan marszałek.
Powiedzmy sobie od razu: nie wygląda to najlepiej. Jakaś taka kusa, przyciasna ta marynareczka. Pana marszałka nie stać na dobrego krawca?
Teraz panie.
Czy tę panią boli głowa? Stale chodzi z obwiązaną głową. Cała gmina jest obwieszona plakatami z tą czerwoną „ozdobą”.
A te przeciwsłoneczne okulary w pochmurny listopadowy dzień? Czy tę panią bolą oczy?
Oj, psotnik z tego Mateuszka, psotnik! Zagląda pani pod spódnicę.
Wróćmy do panów.
A tam w środku co? Kanfiety?
Jest takie powiedzenie: głos słychać, chłopa nie widać. Tu mamy trochę inaczej: napis widać, chłopa nie widać.
No dobrze. A gdzie jest nasz „włodarz”? Gdzie…?
Jest! Jest!
Ale jakiś taki smutny (a przyboczny – jeszcze bardziej smutny).
Tym razem żadnego dyplomu, żadnej laurki nie dali?
Niegrzeczny Mateuszek wrzucił zdjęcie także na luzna24.pl:
http://luzna24.pl/2014/11/widac-zmiany/#prettyPhoto%5Bgallery-22962%5D/5/
Marszałek Marek Sowa superstar:
http://gorliceiokolice.eu/2014/02/poczet-samorzadowladcow-malopolski-marszalek-marek-sowa-i-kasa-zopomogowa-mss/,
http://3obieg.pl/stajnia-augiasza-u-marka-sowy-marszalka-wojewodztwa-malopolskiego.
Szanowny Panie Redaktorze, od kiedy jest Pan krytykiem modowym? To nowość.
Znam Pan z pewnością łacińską sentencje -De gustibus et coloribus non est disputandum – Pan ma swoją kurteczkę, Pani swoją chuteczkę, ktoś kusą marynareczkę – to też podlega pańskiej krytyce?
Do Pana/Pani „xxxxxx”
Nie bardzo wiem, do kogo Pan/Pani się zwraca – czy do administratora tej strony, czy do mnie – autora powyższego tekstu. Jeśli do mnie, to informuję Pana/Panią, że nie jestem „Panem Redaktorem”.
Tyle w kwestii formalnej.
Teraz na temat.
Jeśli ktoś jest osobą publiczną (lub taką chce zostać), to podlega publicznemu oglądowi i osądowi. Tym bardziej, gdy pełni funkcję w wyboru i przez wyborców jest opłacany.
Kiedyś uczono dobrych manier – wiedział o tym nawet Nikodem Dyzma, który potajemnie studiował podręcznik savoir vivre’u. Awansował był wszak na prezesa Państwowego Banku Zbożowego – i nie mógł sobie pozwolić na towarzyską wpadkę.
Kusa marynareczka pana marszałka (za krótki rękaw, cała marynarka przynajmniej 5 cm za krótka), który przyjechał na prowincję z królewskiego, uniwersyteckiego, papieskiego, europejskiego, etc. Krakowa, wygląda po prostu śmiesznie. W dodatku w zestawieniu z przyzwoicie skrojoną marynarką wójta z Ropy:
http://www.bobowa24.pl/2014/11/widac-zmiany-wizyta-marszalka-sowy-w-powiecie-gorlickim/#prettyPhoto%5Bgallery-84945%5D/23/
Ktoś panu marszałku (podkreślam: „panu marszałku”) powinien był dawno zwrócić uwagę, że wygląda śmiesznie i obciachowo. Jeśli Pan/Pani „xxxxxx” nie wie, jak powinien wyglądać przyzwoity garnitur, to niech zapyta w dobrym sklepie z konfekcją męską.
Co się tyczy tej (nieustającej) chusteczki na głowie (i nieustających ciemnych okularów na czole) – naprawdę obciach. W latach 90. dużym wzięciem cieszyła się dziennikarka o nazwisku Katarzyna Kolenda (zwana w Krakowie „Kasią”). „Kasia” chodziła przez okrągły rok z ciemnymi okularami na czole. Wszystkim paniom wydawało się to wtedy szalenie „europejskie”. Ale teraz to jest passé. Naprawdę.
Na koniec.
Tytuł był taki: „Dziś kronika towarzyska”. A kronika towarzyska na tym polega, że dzielimy się wrażeniami z rautu, balu, towarzyskiego spotkania, etc. Opowiadamy sobie np. jak kto wyglądał, jednych przy tym chwalimy, a innych – gdy przyszli niestosownie ubrani lub nie umieli się zachować – ganimy.
De gustibus et coloribus non est disputandum – pewnie tak. Ale tu nie chodzi o kolory, czy upodobania – tylko o to, czy niby poważnemu mężczyźnie wypada pokazać się w towarzystwie w kusej marynareczce, w której wygląda jak przerośnięty drugoroczny uczeń, któremu rodzice nie sprawili nowego mundurka, bo uznali, że się to już nie opłaca.
A tak w ogóle, to głównym tematem mojego tekstu są brzydkie maniery bardzo młodego człowieka, któremu wydaje się, że jest „dziennikarzem” (a niektórzy dorośli go w tym złudzeniu niepotrzebnie utwierdzają), który zagląda jednej pani pod spódnicę i jeszcze wrzuca to potem do sieci.
Jeszcze jedna uwaga. Nie ma w języku polskim słowa „modowy” (w znaczeniu „dotyczący mody”, „związany z modą”, „z dziedziny mody”, „poświęcony modzie”, etc.). Nie notuje go żaden słownik. To jest potworek językowy, który niedawno się pojawił – i który kaleczy ucho.
Więc jeżeli Pan/Pani zechce jeszcze kiedyś kogoś o to zapytać, to proszę to zrobić tak: „od kiedy jest pan krytykiem w dziedzinie mody?”.
Do „a” dziękuję za lekcję j.polskiego. Nie ma to jak być erudytą – miniemam że za takiego się uważasz. Na koniec sentencja którą na pewno znasz, ale tak dla przypomienia – qui asinum non potest, stratum caedit.
Rozumiem, że Pan/Pani „xxxxxx” uważa siebie za worek? A kogo za osła?
Cytat jest nie na temat, zupełnie bez sensu.
Qui asinum non potest, stratum caedit.
Wer an den Esel nicht herankann, schlägt den Sack.
Nikt tutaj nie uprawia zastępczej krytyki, nie uderza w kogoś słabego, przypadkowo wybranego – po to tylko, żeby się odreagować. Wszystkie teksty zachęcają do jednego – do myślenia.
Natomiast krytykowani są ci, którzy z oportunizmu, dla marnych, doraźnych korzyści (albo z głupoty) podpinają się pod „władzę” – także w tej groteskowej, gminnej wersji.
Takim modelowym przykładem jest pewien młodzieniec („życzliwy”), który za cukierki, które dostaje od bobowskiego „włodarza”, produkuje się w sieci (i nie tylko).