A „a” nie zwalnia tempa! Oto kolejny Jego felieton. „A”le się porobiło!
Maciej Rysiewicz
aaaaaaaaaaaaaaa
W tym roku rada miasta podjęła uchwałę o zaciągnięciu pożyczki na budowę kanalizacji. Przyjęła też 5 uchwał o przyznaniu pomocy finansowej (dotacji) podmiotom zewnętrznym (tak wynika z kolejnych relacji na bobowa24.pl). Znaczy: rada jedną ręką pożycza (i te pieniądze będziemy musieli oddać – pewnie z procentem?), a drugą ręką te same pieniądze rozdaje (mówię „te same”, bo kasa gminy jest jedna, roczny budżet musi się domykać, bez względu na to, pod jaką pozycją dana kwota jest w budżecie zapisana). A my, którzy tę pożyczkę będziemy musieli spłacać (płacimy lokalne podatki!) co z tego mamy?
Wszystkie uchwały rady o pożyczaniu i równoczesnym rozdawaniu pieniędzy zapadały jednogłośnie – zresztą pozostałe uchwały też zapadają jednogłośnie.
Nie ma takiej możliwości, żeby kilkunastu dorosłych ludzi, o różnym wykształceniu i doświadczeniu życiowym, w każdej sprawie i zawsze miało takie samo zdanie. Gdyby sesje rady były rzeczywistym miejscem podejmowania decyzji, żadna uchwała nie byłaby podjęta jednogłośnie. Uchwały byłyby oczywiście podejmowane – większością głosów, nigdy do zera.
Jest tajemnicą poliszynela, że wszystkie decyzje zapadają wcześniej i że podejmuje je „włodarz”. Rada jest ubezwłasnowolniona, a na sesjach nie ma żadnej merytorycznej dyskusji. A te „głosowania” to tylko taki rytuał, przedstawienie, „radni” (którzy o niczym nie radzą) równie dobrze mogliby przyjmować uchwały przez aklamację.
Oczywiście w ten sam sposób rada udziela burmistrzowi absolutorium „z tytułu wykonania budżetu”. Ostatnie takie przedstawienie odbyło się w czerwcu („tuż po głosowaniu burmistrzowi zostały wręczone kwiaty oraz rozbrzmiały oklaski”, do tego całusy, co widać na załączonym przez bobowa24.pl obrazku).
Taki sposób funkcjonowania rady to jest skandal. Rada ma podejmować uchwały samodzielnie, mając na względzie dobro gminy, ma to czynić wg najlepszej wiedzy i woli. Radni mają wykonywać mandat radnego – i tyle. Tylko tyle i aż tyle. Natomiast wójt/burmistrz jest zwykłym gminnym urzędnikiem, wynajętym przez mieszkańców (bezpośrednio przez mieszkańców – czyli w tajnym głosowaniu) do realizacji uchwał rady.
I z tej posady mieszkańcy mogą tego urzędnika w każdej chwili zdjąć – w takim samym głosowaniu. W dniu wyborów – ale także między wyborami. My mamy akurat normalne wybory i mamy szansę. Zróbmy z tą gminną patologią porządek, niech przyjdą nowi ludzie do rady, nowy urzędnik do wykonywania uchwał (zwany – jako się rzekło – burmistrzem).
W gminie wytworzyła się grupa osób strukturalnie i finansowo podpiętych pod burmistrza, która z tego podpięcia żyje – wszystko na nasz koszt. Towarzystwo to – okadzając się nawzajem własnym gazem – utraciło zdrowy rozsądek i zdolność do normalnego (czytaj: krytycznego) myślenia. A sam patron, ojciec chrzestny tego całego towarzystwa, już zupełnie utracił kontakt z rzeczywistością. Wydaje mu się, że jest niezastąpiony. Jeździ po Polsce (na nasz koszt) i przywozi jakieś szmaciane dyplomy – że to niby jest najlepszym burmistrzem w Polsce (?). Wiadomość tej treści podaje następnie autor bobowa24.pl (postać groteskowa, również pod burmistrza podpięta).
Trzeba przewietrzyć tę zatęchłą, duszną atmosferę. Ten tygrys, który groźnie pomrukuje, a wszyscy gminni urzędnicy i „radni” drżą, jest papierowym tygrysem. Jest takie przysłowie hinduskie: strach przed tygrysem jest jego bronią. Proponuję wyłączyć ten strach na jeden dzień – na dzień wyborów – a na drugi dzień już tego strachu nie będzie.
Wybory są tajne, nic się nikomu nie stanie, zresztą tygrys następnego ranka już nie będzie tygrysem, nawet papierowym – będzie zwykłym weterynarzem (zajęcie skądinąd pożyteczne i chwalebne). Dajmy tygrysowi szansę (szansę na nowe otwarcie, czytaj: na powrót do rzeczywistości), bo sam się jakoś nie może ogarnąć i brnie w coraz większe nonsensy (a cała ta zabawa na nasz koszt).
Jest nas tutaj ok. 9 000, z tego ponad 6000 osób ma prawo głosu – skorzystajmy z tego prawa i wyślijmy „włodarza” i całą dotychczasową radę na bezterminowy urlop, niech w spokoju przeżuwają, co tam sobie do tej pory uskładali – swoich funkcji nie pełnili przecież za darmo. Rzecz w tym, że pełnili je źle.
„a”
Mam wrażenie ,że masz lepszą wiedzę od Macieja Rysiewicza.
A jakie jest twoje zdanie na temat bobowskiego wiaduktu,tunelu,który według mnie jest SPARTALONY.
Jadąc do wiaduktu od rynku,w kierunku stacji, jest nagły zakręt w lewi i następnie w prawo-na przeciw ul. Grochowskiej.Pytanie czy nie można było lekko wiadukt przesunąć podczas budowy w lewo? Proszę zauważyć, że na tej części wiaduktu było już kilka kolizji, a nawet wypadków w tym śmiertelny.
Co ciekawe Burmistrz był na otwarciu,a wcześniej podczas odbioru tego wiaduktu-tunelu.
Bardzo celne i niestety prawdziwe uwagi na temat tzw. władzy, czyli burmistrzów/wójtów i radnych. Dotyczy nie tylko burmistrza i radnych w Bobowej, ale i innych rad gminnych. Strach, o którym pisze „a” paraliżuje zdolność logicznego myślenia i powoduje, że decyzje wójta/burmistrza uznawane są za jedynie słuszne. Próby przedstawienia własnego, odmiennego zdania często kończą się „wykluczeniem” radnego przez większość.
Cóż, nadal uważamy wójta/burmistrza za „władzę”, a nie za samorządowego urzędnika, który opłacany z naszych podatków winien pełnić służbę dla i w interesie mieszkańców.
Do „wyborcy”
No cóż…
„Wiadukt” jaki jest – każdy widzi.
To, co było poprzednio, trzeba było zmienić, poprzedni wiadukt postawił jeszcze Franz Josef, cysorz.
Czy można było ten „wiadukt” zrobić inaczej? Można było. Ale nie obarczałbym winą „włodarza”, ma dosyć innych „zasług”. „Włodarz” tego dzieła nie projektował – na takich rzeczach się nie zna (jest wszak weterynarzem).
Natomiast jest prawdą, że nasz „włodarz” jest takim Midasem à rebours; Midas, czego się tknął, zamieniał w złoto, „włodarz”, czego się tknie, zamienia w …
Dziękuję Panu/Pani za rzeczowy wpis.
Do „Danuty”
Dziękuje Pani za rzeczowy wpis.
Swego czasu trafiłem na tę stronę i zasmucił mnie żenujący poziom niektórych komentarzy. To, że możemy być w sieci anonimowi nie znaczy, że nie mamy trzymać jakiegoś minimalnego poziomu – nazwijmy to – rozmowy.
Pisze Pani:
„Próby przedstawienia własnego, odmiennego zdania często kończą się „wykluczeniem” radnego przez większość”.
Proszę Pani, tak działa stado. W latach 50. nazywało się to „kolektyw cię potępia”. Jestem na tyle wiekowy, że takie rzeczy pamiętam.
Taki jeden z drugim potępiacz, który właśnie do spółki z całym stadem (podjudzanym przez prowodyra) rzuca się na ofiarę nie wie, że za jakiś czas sam zostanie przez stado pożarty – taka jest nieubłagana logika zdarzeń.
Małe uzupełnienie do mojego tekstu. Proszę znaleźć na bobowa24.pl relację z zebrania miejskiej „rady”, na którym udzielono „włodarzowi” absolutorium „z tytułu wykonania budżetu”. Widać tam niewiastę, która wręcza „włodarzowi” bukiet pięknych róż i całuje go przy tym w dziób.
Uważam to za nietakt, powinna go pocałować w rękę.