„A”, jak na razie, nie chce nam dać spokoju i śle korespondencję za korespondencją. Nie pozostaje mi nic innego jak publikować. Inna stylistyka, inny punkt widzenia, słowem dożyliśmy normalności na tym portalu. Jak napisał gdzieś „a”, wszyscy się zużywamy. Dlatego obserwując tzw. oglądalność tekstów „a”, ze spokojem mogę powiedzieć, że to Wasz samozwańczy rzecznik praw obywatelskich powinien chyba usunąć się w cień. Powoli i ja się zużywam jako felietonista. Może jeszcze trochę powalczę, ale przyszłość nie rysuje się dla mnie w jasnych barwach. „A” frontalnie atakuje!!! Maciej Rysiewicz
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Dziś dalej o pieniądzach (pieniądz – rzecz z ważna) i o uwolnieniu pańszczyźnianego chłopa
Jak wiadomo, są cztery sposoby wydawania pieniędzy.
„Pierwszy – kiedy wydajemy własne pieniądze na siebie samych. Wydajemy oszczędnie, a przede wszystkim – celowo, bo doskonale własne potrzeby znamy. Sposób drugi – kiedy wydajemy własne pieniądze na kogoś innego. Nadal wydajemy oszczędnie, ale już nie tak celowo, bo potrzeb tego innego człowieka nie znamy tak dobrze, jak własnych. Sposób trzeci – gdy wydajemy cudze pieniądze na nas samych. Nie liczymy się wtedy z kosztami, ale przynajmniej wydajemy celowo. I wreszcie sposób czwarty – gdy wydajemy cudze pieniądze na kogoś innego; ani oszczędnie, ani celowo” – jest to cytat z felietonu Stanisława Michalkiewicza (polecam).
A jak wydaje pieniądze bobowski „włodarz”? Jest to oczywiście sposób czwarty – cudze pieniądze na kogoś innego. Dlatego powinien bardzo uważać, żeby nie popełnić typowego błędu – kiedy pieniądze te wydawane są rozrzutnie i niecelowo. Powinien uważnie słuchać, co mówi rada gminy (której zresztą formalnie podlega – to ona daje mu absolutorium „z wykonania budżetu”). Tymczasem rada nic nie radzi, dała się zdominować i jest już tylko „radą”.
Znalazł się jeden taki – nie radny – który zwrócił „włodarzowi” uwagę: uważaj urzędniku, szanuj grosz publiczny. „Włodarz” zawlókł go za to przed oblicze sądu. Przedstawił tam swoją „krzywdę” – że mianowicie zły człowiek zarzuca mu niegospodarność i trwonienie publicznych pieniędzy, a on przecież nie śpi po nocach z troski o stan gminnej kasy, a każdą złotówkę przed wydaniem ogląda już nie trzy, ale pięć razy.
Ale się fatalnie przeliczył. Zapomniał o zdrowej zasadzie: zanim przekroczysz próg sądu, dobrze się zastanów, czy warto tam wchodzić.
Widać już wyraźnie, że „włodarz” się zużył. Zresztą po dwunastu latach panowania każdy by się zużył. Skoro sam tego nie widzi – my musimy mu to powiedzieć. Przy wyborczej urnie.
Czas na zwykłego burmistrza. „Włodarz” niech idzie na emeryturę – niech sobie po dwunastu latach „ciężkiej” pracy odpocznie. A może wróci do zawodu (zajęcie bardzo pożyteczne).
Jakiś czas temu Bobowa „odzyskała prawa miejskie”. Ówczesny wójt był bardzo w tę czynność zaangażowany. Wielu mieszkańców Bobowej dało się na to nabrać. Myśleli, że wójt robi to dla nich, dla ich dobra. Bardzo sobie pochlebiali, że będą mieszczanami. Tymczasem wójt nie robił tego dla nich, tylko dla siebie. Zamarzyło mu się, że nie będzie jakimś tam wójtem (daj kurze grzędę, ona – wyżej siędę!), będzie burmistrzem (w domyśle: dożywotnim). Mieszkańcy Bobowej – świeżo upieczeni „mieszczanie” – nie zauważyli, że ktoś ich robi w konia. Burmistrz to burmistrz, rządzi miastem, tak ma sobie poczynać. Tymczasem nowy burmistrz wprowadził stosunki zgoła wiejskie: założył tutaj folwark, a z miasta zrobił pańszczyźnianą wieś. Obwołał się włodarzem, czyli nadzorcą, a świeżo upieczonych mieszczan zaczął traktować jak poddanych, jak pańszczyźnianych chłopów, których jedynym zadaniem jest płacić podatki (swego rodzaju czynsz pańszczyźniany) i czapkować panującemu.
Wiemy, że w poprzednich trzech wyborach samozwańczy włodarz nie miał w Bobowej większości, że był wybierany głosami mieszkańców okolicznych wsi. Więc pokażcie bobowscy mieszkańcy, że rzeczywiście jesteście mieszczanami, a nie „mieszczanami”, pokażcie, że Bobowa jest miastem, a nie „miastem”. Nie pozwólcie, żeby rządził wami nadzorca z Wilczysk. Ruszcie się do krewnych i znajomych z okolicznych wsi i wyperswadujcie im głosowanie na włodarza. W ten sposób zrobicie aż dwa dobre uczynki – dla siebie i dla bliźnich. Po pierwsze, uwolnicie Bobową od nadzorcy z Wilczysk, pod drugie – siłą faktu – uwolnicie z poddaństwa okoliczny lud wiejski. Ten czyn uwolnienia pańszczyźnianego chłopa będzie wam policzony.
Do dzieła!
Jako że w tym tekście wspomniano wątek odzyskania przez Bobową praw miejskich, chciałbym wnikliwemu Czytelnikowi, przypomnieć mój sążnisty artykuł na ten temat z 22 listopada 2008, opublikowany jeszcze na portalu „Bobowa Od-Nowa”. Opis i tezy w nim stawiane nic nie straciły na aktualności do dzisiaj. Przeklejam tekst oryginału, właściwie nic bym w tym artykule nie zmienił po latach:
MIASTO BOBOWA
Motto:
Jednak należy tak całą sprawę sprzedać, że to nie jest ambicja Wójta, czy Rady, ale podniesienie prestiżu dla Bobowej.
(Z wypowiedzi Radnego Tomasza Taraska na Sesji Rady Gminy Bobowa)
PROLOG
Na wstępie chciałbym rozwiać wszelkie wątpliwości. Nie jestem przeciwnikiem przywrócenia Bobowej praw miejskich. Ciągle tylko nie wiem, czy na tym etapie swojego rozwoju społecznego, administracyjnego i urbanistycznego Bobowa rzeczywiście powinna aspirować do miejskich „zaszczytów”. Bo może sam, tzw. „prestiż”, to za mało, a rachunek ekonomiczny zysków i strat, winien być wartością nadrzędną. Słowem, żyjemy w czasach dyktatu ekonomii. Sentymentalne emocje powinny trafić do lamusa historii. I wie o tym każda polska rodzina, która zmaga się z domowym budżetem.
Bobowa była miastem przez bodaj 595 lat. Prawa miejskie utraciła w 1934 roku. Dlatego debata czy owe prawa miejskie Bobowej przywrócić w 2009 roku powinna była być naprawdę publiczna. A tej debaty praktycznie nie było. I taki zarzut stawiam samorządowcom gminy Bobowa z Wójtem Wacławem Ligęzą na czele. Bo uważam, że akcja przywracania Bobowej praw miejskich została w dużym stopniu „zmanipulowana”. W jej trakcie dopuszczono się także licznych propagandowych przekłamań lub niedomówień, a o wielu sprawach w ogóle Bobowianom nie powiedziano. Po prostu z zimną krwią „sprzedano” (używając języka Radnego Taraska) produkt w opakowaniu zastępczym z nierzetelną instrukcją obsługi wewnątrz. I przede wszystkim o tym napisałem kolejny „interwencyjny” felieton.
„Szampan poleje się w Bobowej”
Artykuł o tak znamiennym, euforycznym tytule opublikowała „Rzeczpospolita” 30 lipca 2008 roku. Na cały kraj nagłośniono słowa Wójta Wacława Ligęzy: „ – Po 75 latach znów będziemy miastem”. (…) – Zdecydowana większość mieszkańców chciała żyć w mieście. (…) – Będzie uroczysta sesja i pewnie szampana nie zabraknie”.
Podpis Premiera RP pod wnioskiem o przywrócenie praw miejskich Bobowej stał się faktem. Od 1 stycznia 2009 roku Bobowa znowu będzie miastem. Ale jak do tego doszło opowie poniższy felieton-reportaż. Napisałem go z bezwzględnym przeświadczeniem, że mieszkańcy Gminy Bobowa nie zostali poinformowani o konsekwencjach i wszystkich szczegółach akcji pod kryptonimem „Bobowa miasto”. Autor niniejszego felietonu-reportażu jest skrajnym demokratą. Wszelkie próby utrudniania przez władze dostępu do informacji lub tłumienie debaty publicznej zawsze będę traktował jako zamach na konstytucyjny porządek Rzeczypospolitej Polskiej.
PETYCJA DO WŁADZ – GRUDZIEŃ 2007 I CO DALEJ?
W Bobowej, 27 grudnia 2007 roku, siedmiu znamienitych mieszkańców Gminy (ks. Marian Jedynak, Barbara Kowalska, Zofia Kołodziej, (podpis nieczytelny – przepraszam, nie zdołałem odczytać), Lidia Kociołek, Olga Kuk, Małgorzata Molendowicz) zwróciło się z uprzejmą prośbą do Wacława Ligęzy, Wójta Gminy Bobowa, „o podjęcie działań zmierzających do nadania (przywrócenia) praw miejskich dla Bobowej”. Mieszkańcy swoje pismo-petycję uzasadnili w sposób nastepujący:
„Bobowa lokowana była jako miasto w roku 1339. Status miasta posiada do roku 1934, kiedy to w wyniku ówczesnej reformy administracyjnej pozbawiono ją praw miejskich. Układ urbanistyczny Bobowej ma charakter typowo miejski z rynkiem i układem ulic pochodzącym z okresu lokacyjnego. Nadanie praw miejskich dla Bobowej spowoduje podniesienie jej rangi oraz przyczyni się do jej rozwoju. Mając na uwadze powyższe oraz względy historyczne uważamy, że Bobowa powinna być miastem”.
Pismo-petycja siedmiu mieszkańców Gminy Bobowa zostało złożone „na dziennik podawczy” Urzędu Gminy Bobowa 4 stycznia 2008 roku i… tylko tam. Nikt nigdy tego pisma nie upowszechnił; nie stało się ono podstawą do publicznej dyskusji.
Już 21 stycznia 2008 roku pod obrady sesji Rady Gminy Bobowa (protokół nr XIII/08) trafia wniosek o podjęcie uchwały w sprawie „określenia zasad i trybu przeprowadzania konsultacji dotyczących zmiany statusu miejscowości Bobowa”. A oto jak wyglądała debata Radnych Gminy Bobowa podjęta na w/w sesji w tej sprawie:
„Przewodniczący Rady Gminy radny Pan Siedlarz Stanisław podkreślił, że podjęcie tej uchwały i jej dalsza realizacja pozwoli na podniesienie prestiżu wsi Bobowa. Zaznaczył jednak, że wbrew opinii mieszkańców samej Bobowej nic w tym zakresie nie będzie się działo. Ponadto zaznaczył, że w związku z tą zmianą również mieszkańcy będą obciążeni obowiązkiem wymiany np. dokumentów.
Wójt Gminy Pan Ligęza Wacław poinformował, że jeszcze w dniu dzisiejszym przeprowadził rozmowy z burmistrzami nowo powstałych miasteczek i zaznaczył, że mieszkańcy nie ponoszą z tego tytułu żadnych strat, ponieważ miasteczka do 5000 funkcjonują na zasadzie wsi. Z pewnością niedogodnością dla ludności będzie wymiana dokumentów. Dość dużym kosztem będzie wykonanie mapy z naniesionymi budynkami i ulicami na terenie całej wsi. Następnie podkreślił, że z pewnością będzie Bobowa miejscowością bardziej atrakcyjną. Przypomniał, że na terenie wsi Bobowa w większości ulice są już nadane i taka mapa istnieje co z pewnością jest dość dużym ułatwieniem. Jeśli Bobowa w roku następnym uzyskałaby prawa miejskie to będzie się to działo w 75 rocznicę utracenia praw miejskich oraz w 670 rocznicę lokacji miasta. Następnie zwrócił uwagę na fakt, że troszkę trudniejszą sprawą jest sołectwo Berdechów, gdzie nie ma wyraźnych ulic i być może trzeba tam będzie ustanowić jakieś osiedle. W projekcie uchwały jest podany sposób przeprowadzenia konsultacji, a ponadto do każdego mieszkańca, tj. do każdego budynku mieszkalnego zostaną rozesłane informacje w tym temacie.
Przewodniczący Rady Gminy odczytał wniosek o przywrócenie praw miejskich stanowiący załącznik nr 3 do niniejszego protokołu.
Radny Pan Popardowski Paweł, uważa, że inicjatywa która została zapoczątkowana przez mieszkańców z pewnością wpłynie bardzo pozytywnie na obraz naszej miejscowości a w każdym razie jest taka szansa. Niestety czas na wszystko jest bardzo krótki i należy się skupić w tej chwili tylko i wyłącznie na działaniach.
Przewodniczący Rady Gminy zaznaczył, że decyzja w tej sprawie będzie w dużym zakresie decydowała inteligencja bobowska i w tym zakresie bardzo ważna jest ich rola.
Wójt Gminy Pan Ligęza Wacław poinformował, że okres czasu jest bardzo krótki na przeprowadzenie konsultacji ponieważ już do 30 marca 2008 roku należy złożyć wniosek do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji za pośrednictwem Wojewody Małopolskiego. Ponadto ma nadzieję, że do przeprowadzenia konsultacji włączą się wszyscy nie tylko bobowiacy, ale również pozostałe wsie jeżeli chodzi o udzielanie informacji stanowiącej obiektywną prawdę.
Radny Pan Tarasek Tomasz wyraził swoje zadowolenie, że pracuje w Radzie która doprowadziła do tego, że temat powrotu praw miejskich dla Bobowej może być poruszany, a to między innymi również dzięki temu, że Bobowa przez ostatnie lata bardzo „wypiękniała”. Uważa, że dobrze się stało, że ksiądz dziekan Marian Jedynak zauważył potrzebę zmiany statusu tej miejscowości, a on sam będzie promował powrót do Bobowej praw miejskich.
Radny Pan Tadeusz Gajczewski – również nie ma nic do tego, żeby Bobowa miała prawa miejskie, jednak uważa, że lepiej by było przeprowadzić referendum lokalne w tej sprawie.
Radny Pan Tarasek Tomasz – w naszym kraju żadne referendum nie było ważne dlatego też uważa, że pomysł przedstawiony w projekcie uchwały jest bardziej trafny.
(Radny Tomasz Tarasek wykazał się w tym momencie wyjątkową ignorancją i niewiedzą. W okresie III RP odbyły się następujące referenda ogólnokrajowe:
18 lutego 1996 – referendum na temat powszechnego uwłaszczenia
18 lutego 1996 – referendum o niektórych kierunkach wykorzystania majątku państwowego
25 maja 1997 – referendum nt. przyjęcia konstytucji
7-8 czerwca 2003 – referendum ws. akcesji Polski do Unii Europejskiej.
Dwa ostatnie zostały uznane za ważne!- przyp. M.R.)
Radny Pan Gajczewski Tadeusz uważa, że to dotyczy jednej miejscowości i to jest ogromny skok dlatego uważa, że to powinno być demokratyczne referendum.
Wójt Gminy Pan Ligęza Wacław – forma przeprowadzenia konsultacji jest wzorowana na innych miejscowościach. Jeżeli nie będzie dobrej frekwencji na referendum to wówczas z pewnością nie zdążymy ponowić konsultacji w takim terminie aby się zmieścić na rok jubileuszowy. Natomiast wydaje mu się, że również korzystniejsze będzie dla mieszkańca oczywiście czasowo wzięcie udziału w konsultacjach, które potrwają około 1,5 miesiąca niż w referendum trwającym jeden dzień. Dlatego też skoro każdy mieszkaniec powinien mieć prawo i możliwość wypowiedzenia się to należy im to umożliwić w taki sposób aby każdy kto chce mógł to uczynić. Oczywiście formy mogą być różne i to co powiedział Radny Pan Gajczewski byłoby najprostsze ponieważ byłby wyznaczony jeden dzień, ale jeśli każdemu mamy prawo umożliwić wzięcie udziału w tych konsultacjach to z tego względu zasadnym jest rozłożenie ich w czasie co będzie bardziej demokratyczne i dlatego taka forma została zaproponowana. Nie przesądza to o wyniku konsultacji jednak z pewnością będzie to sposób demokratyczny a wynik konsultacji będzie jak najbardziej obiektywny.
Przewodniczący Rady Gminy Radny Pan Siedlarz Stanisław przypomniał, że został przyjęty budżet Gminy i przed każdym sołectwem są zebrania wiejskie, na których odpowiednie nagłośnienie tej sprawy jest rzeczą bardzo ważną. Sądzi również, że wnioskodawca Ksiądz Dziekan również z ambony zadziała w tej sprawie a otrzymanie przez mieszkańców dodatkowo pisemnej informacji o wszystkich za i przeciw uzyskaniu praw miejskich również wpłynie na rozsądne podejście do sprawy. Ponadto uważa, że sama inicjatywa jest bardzo słuszna.
Radny Pan Gajczewski Tadeusz – jaka jest gwarancja, że subwencja nie ulegnie zmianie i na tym nie stracimy, ponieważ wiadomo jak często zmieniają się rządy i ustawy.
Radna Pani Pres Teresa – popiera projekt uchwały i sądzi, że sposób konsultacji jest dobry, jednak do ludzi bardziej dociera to co usłyszą i uważa, że bardzo dobrą formą będzie – jak już będzie wiadomo gdzie będą punkty konsultacyjne, żeby przygotować takie krótkie ogłoszenie, które odczytałby w niedzielę ksiądz na ogłoszeniach. Natomiast ma też takie wielkie wątpliwości jak radny Pan Gajczewski, tzn. co będzie jak zmieni się rząd i wymyśli coś nowego, co wtedy będzie skoro nie będzie już odwrotu, jednak sądzi że najwyżej Bobowa straci i trudno.
Radny Pan Tarasek Tomasz – jeśli chodzi o ryzyko to zawsze ono istnieje w każdym przypadku, ale pewne ryzyko należy podejmować. Jednak należy tak całą sprawę sprzedać, że to nie jest ambicja Wójta, czy Rady ale podniesienie prestiżu dla Bobowej.
Radny Pan Popardowski Paweł w pełni podziela obawy radnego Pana Gajczewskiego jednak wydaje się, że jeżeli gminy i miasta do 5000 mieszkańców są tak samo traktowane to najprawdopodobniej nie będzie zmian w tej kwestii i nadal małe miasteczka i wsie będą tak samo traktowane, chociaż nigdy nic nie wiadomo.
Wójt Gminy Bobowa uważa, że na dzień dzisiejszy nie ma takich zagrożeń, chociaż nikt nie da 100% gwarancji w tym zakresie, jednak gdyby tak się stało to sprawa dotyczyć będzie tylko samej Bobowej a nie pozostałych wsi. Następnie przypomniał, że mowa o olbrzymich środkach unijnych to jest to nieprawda ponieważ środki te są coraz mniejsze i coraz trudniej je pozyskać, na drogi gminne nie ma nawet złotówki w województwie małopolskim. Aktualnie trzeba się starać o alternatywne źródła pozyskania środków, ponieważ środków tych jest mało a poza tym wszystko się wydłuża i jeśli nawet będą te środki to może to zejść do końca kadencji. Następnie odniósł się do sprawy pozyskania środków unijnych na oczyszczalnie ścieków ze względu na ograniczoną ilość środków i należy się zastanowić co należy czynić aby można było realizować założenia wieloletniego planu tak aby każde z sołectw mogło jednak na tym skorzystać.
Radny Pan Podobiński Marek – sołtys wsi Bobowa wyraził swoje zadowolenie z faktu podejmowania w dniu dzisiejszym uchwały intencyjnej w sprawie powrotu do Bobowej praw miejskich. Nastepnie wymienił szereg inwestycji które jego zdaniem są bardzo ważne dla wyglądu Bobowej.
Wójt Gminy Bobowa Pan Ligęza Wacław poinformował, że pozostałe sołectwa nie wyrażają wiążącej opinii co do faktu czy Bobowa ma być miastem wiążącą opinią będzie tylko i wyłącznie opinia mieszkańców Bobowej. Jeśli chodzi o punkty konsultacyjne to jest to sprawa dla mniejszego grona i zostanie ona niezwłocznie ustalona.
Radny Pan Tarasek Tomasz stwierdził, że od kilku lat sporo pieniędzy idzie dla Bobowej i dobrze że tak jest, że radni potrafią się dogadać. Następnie przypomniał o wszystkich turystycznych atrakcjach gminy Bobowa. Przewodniczący rady Gminy Radny Pan Siedlarz Stanisław odczytał projekt uchwały poddając go pod glosowanie w wyniku którego została jednogłośnie przyjęta”.
Trudno nie zauważyć, że poziom merytoryczny tej debaty był żałośnie niski. Jedyny argument jaki ‘mielono” przez cały czas to wzrost prestiżu Bobowej. Prócz bardzo nieśmiałego zdania odrębnego w sprawie referendum/konsultacji Radnego Gajczewskiego brak w ogóle jakiegokolwiek sporu. W razie czego „Bobowa straci i trudno”. Zdumiewające! A ja uważam, że Wójt Gminy powinien był przedstawić bardzo dokładną analizę kosztów związanych z całym przedsięwzięciem. Krok po kroku, złotówka po złotówce i dane takie należało opublikować – gdzie się dało – od strony internetowej Gminy Bobowa po „Naszą Gminę” i http://www.bobowaodnowa.eu (nie żartuję!). Czego dowiedzieli się mieszkańcy Bobowej o zapowiadanych zmianach? Tylko tyle, że wzrośnie prestiż, że zbliża się jubileusz… A czego dowiedzieli się przedsiębiorcy bobowscy? Kto udzielił wiążącej, merytorycznej informacji na temat tzw. subwencji oświatowej i dotacji unijnych (w kategoriach) dla wsi i dla miast poniżej 5000 mieszkańców. Nad zdawkowymi informacjami Wójta Radni bardzo szybko przeszli do porządku dziennego („najwyżej Bobowa straci i trudno” – „czepiam się” wypowiedzi Radnej Pani Teresy Pres, bo słowa te wydają mi się szczególnie symboliczne dla atmosfery „dyskusji” z Sesji Rady Gminy z 21 stycznia 2008 roku, której przebieg pozwoliłem sobie powyżej w całości przytoczyć).
xxxxx
W uchwale nr XIII/109/08 Rady Gminy Bobowa z dnia 21 stycznia 2008 roku (pełny tekst na stronie internetowej Gminy Bobowa) Radni bobowscy podjęli kilka ważkich zobowiązań. Jednoznacznie odrzucono propozycję Radnego Gajczewskiego w sprawie zorganizowania referendum w przedmiotowej sprawie. Uznano, za głosem m. in. Radnego Taraska, że tzw. konsultacje z mieszkańcami wsi Bobowa i pozostałymi mieszkańcami Gminy Bobowa w zupełności wystarczą. Ustalono próg ważności w/w konsultacji na drastycznie niskim, niedemokratycznym poziomie ledwie 20%!!! Nie zauważyłem, żeby tę wartość ktokolwiek zakwestionował. Dlaczego zwolennik referendum Radny Gajczewski milczał w tej sprawie? Po prostu, dżentelmeni o szczegółach nie rozmawiają! Wyraźnie było widać, że Radni, którym zależało na przeforsowaniu pomysłu przemianowania Bobowej ze wsi na miasto (Stanisław Siedlarz, Tomasz Tarasek etc.) już wtedy obawiali się o frekwencję mieszkańców podczas mających nastąpić konsultacji, o referendum nawet nie wspominając. Podczas posiedzenia Rady Gminy z 21 stycznia 2008 roku Wójt Ligęza obiecał poinformować wszystkich mieszkańców Bobowej („do każdego budynku mieszkalnego zostaną rozesłane informacje w tym temacie”) o miejskich planach w Bobowej. Pismo Wójta Ligęzy (dlaczego nie użyto papieru firmowego Urzędu Gminy Bobowa; na egzemplarzu, który posiadam, brak daty wystawienia lub wysłania tego dokumentu, ale zostało ono sygnowane stosownymi pieczęciami), obiecywało bezpłatną („bez pobierania opłaty”) wymianę dowodów osobistych. Zwracam w tym miejscu uwagę na ten szczegół, bo być może sprawa kiedyś lub niedługo „powróci bumerangiem” – może jeszcze w tym tekście! Podsumowując, Wójt Ligęza w swoim liście głównie zachwalał pomysł nadania Bobowej praw miejskich, podkreślając, że miasto do 5 000 mieszkańców zachowa wszelkie prawa i przywileje gminy wiejskiej: subwencję ogólną, oświatową, dodatki dla nauczycieli i dotacje dla rolników. Ta informacja może być tylko po części prawdziwa. Rzeczywiście nie powinno być problemów (tymczasem) z subwencją oświatową (dla miast poniżej 5000 mieszkańców), bo wynika ona z art. 54 Karty Nauczyciela z 26 stycznia 1982 roku. Jednak z dotacjami dla rolników w mieście Bobowa i w pozostałych wioskach dawnej Gminy Bobowa sprawa nie jest już taka prosta, ani łatwa. Ponadto Wójt „wirtualnie” obiecał („gruszki na wierzbie”) czyli wzrost wartości nieruchomości i zwrócił się z apelem do mieszkańców sołectw Bobowa i Berdechów o liczny udział w konsultacjach.
W artykule, o którym już wspominałem, pt. „Szampan poleje się w Bobowej” prof. Michał Kulesza (autor reformy administracyjnej z 1998 roku) na pytanie dziennikarza „- Po co wsie chcą stać się miastami? – odpowiada z pewnością w głosie:
„Nie wiem. Nie widzę żadnych korzyści – poza względami prestiżowymi. Najczęściej ubiegają się o to wsie, które kiedyś straciły prawa miejskie. Tak było po powstaniu styczniowym czy w 20-leciu międzywojennym (to właśnie casus Bobowej)”. Pozostawiam tę wypowiedź bez komentarza!
xxxxx
Konsultacje z mieszkańcami Bobowej zostały przeprowadzone w okresie od 1 lutego 2008 roku do 12 marca 2008 roku. Zespół Konsultacyjny działał w składzie: Marek Podobiński, Teresa Pres, Paweł Popardowski, Andrzej Żegleń, Teresa Magiera, Olga Kuk, Barbara Kowalska, Małgorzata Molendowicz, Wojciech Molendowicz, Bogdan Krok. Uprawnionych do zajęcia stanowiska było 2170 osób. W konsultacjach uczestniczyło 550 osób (25,35% uprawnionych). Za nadaniem praw miejskich opowiedziało się 459 osób (83,45%), przeciwko – 79 osób (14,36%), wstrzymało się od głosu 12 osób (2,18%) biorących udział w konsultacjach. Konsultacje uznano za ważne (podaję na podstawie Sprawozdania Zespołu Konsultacyjnego z dnia 14 marca 2008 roku). Konsultacje, choć całkowicie niezobowiązujące, przeprowadzono także w 6 sołectwach (z wyłączeniem Berdechowa, który głosował chyba z Bobową). Uprawnionych do głosowania w zebraniach wiejskich było 4670 osób; uczestniczyło w konsultacjach 270 osób (5,78%). Za miejską Bobową opowiedziało się 243 osoby, przeciw były 2 osoby, a wstrzymało się od głosu 25 osób (podaję za tzw. „Omówieniem” wyników konsultacji z dnia 25 marca 2008 roku). Trudno nie zauważyć, że frekwencja podczas konsultacji w Bobowej i chyba Berdechowie była bardzo niska, a frekwencję podczas konsultacji przeprowadzonych na zebraniach wiejskich trudno w ogóle traktować poważnie.
Zauważył to także Radny Tomasz Tarasek, znany przede wszystkim z szerzenia propagandy sukcesu na posiedzeniach Rady Gminy. Podczas obrad Sesji Rady Gminy Bobowa 26 marca 2008 roku nie mógł pojąć „…dlaczego w Bobowej gdzie jest tyle osób światłych tylko tyle osób wzięło udział w tych konsultacjach” i dodał, jak zwykle urągając ludziom, gdy coś wypada nie po jego myśli: „ale zawsze znajdzie się jakaś grupka malkontentów”. Doprawdy, Radny Tarasek ma tupet, a o jego nieomylności zaczynają powoli krążyć legendy! Nie da się nie zwrócić uwagi, że ta grupa malkontentów wyniosła w Bobowej (2170 – 550), tzn. 1620 osób. Trzeba sobie raczej zadać pytanie, dlaczego 1620 osób w ogóle nie wzięło udziału w konsultacjach; przecież to blisko 75% uprawnionych do wzięcia w nim udziału (a konsultacje trwały ok. 1,5 miesiąca). Czy Wójt Ligęza przypadkiem nie skłamał informując „Rzeczpospolitą”, że „zdecydowana większość mieszkańców chciała żyć w mieście”?
Machina ruszyła i 26 marca 2008 roku do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, za pośrednictwem Wojewody Małopolskiego, Rada Gminy Bobowa złożyła wniosek o nadanie miejscowości Bobowa statusu miasta.
We wniosku Rady Gminy do MSWiA pojawiły się jednak kolejne bardzo ważne fakty, o których jak mniemam nie poinformowano wcześniej mieszkańców wielkiej Bobowej (wraz z Berdechowem) a są to podstawowe informacje, o których każdy mieszkaniec przyszłego miasta powinien był zostać poinformowany dużo wcześniej: „Szacunkowy, jednorazowy koszt proponowanej zmiany dotyczyć będzie kosztów związanych ze zmianą nazw organów administracji samorządowej, ze sporządzeniem operatu dotyczącego ustalenia numerów porządkowych nieruchomości, z wymianą dowodów osobistych osób zamieszkałych w Bobowej oraz zakupem tabliczek z nazwami ulic. Koszty te nie przekroczą kwoty 153 000 zł”. Nawiasem mówiąc, jeśli dodamy do tego koszt fontanny, której budowa ani chybi związana jest z uświetnieniem odzyskania przez Bobową praw miejskich „robi” nam się już suma przekraczająca 300 000 złotych polskich. W piśmie do MSWiA Rada Gminy Bobowa zapomniała dodać, że należy dokonać kompleksowego rozgraniczenia geodezyjnego granic przyszłego miasta i mapę przedłożyć do Wydziału Kartografii Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie. Czy to jest kosztowna operacja? Na razie włodarze Gminy milczą na ten temat. A w moich uszach ciągle brzmią słowa Wójta Wacława Ligęzy z 14 stycznia 2008 roku, wypowiedziane na wspólnym posiedzeniu wszystkich Komisji Rady Gminy Bobowa, kiedy po raz pierwszy zachwalał korzyści wynikające z przemianowania Bobowej ze wsi na miasto:
„Skutków negatywnych nie ma – perorował – natomiast są preferencje w postaci podniesienia atrakcyjności miejscowości, wzrasta atrakcyjność dla inwestorów, wzrastają ceny działek, ponadto przez pół roku jest niepłatna reklama i promocja miejscowości tak przez telewizję publiczną jak i komercyjną. Nie wzrastają podatki, możliwość korzystania ze wszystkich programów unijnych”. Skąd u licha „niepłatna reklama i promocja miejscowości tak przez telewizję publiczną jak i komercyjną” Bóg raczy wiedzieć. No, ale pożyjemy, zobaczymy! Może i do tego tematu przyjdzie nam niedługo powrócić!
WYMIANA DOKUMENTÓW
Wójt Wacław Ligęza udzielił w październiku 2008 roku wywiadu „Gazecie Krakowskiej”. I na pytanie reportera Lidii Łaś: – Jakie zmiany czekają mieszkańców (Bobowej)? Odpowiedział. „Konieczna będzie wymiana wszystkich dokumentów. Dowody osobiste będą wymieniane bezpłatnie przez urząd, bo ten koszt pokryje MSWiA. Ubiegamy się w Radzie Powiatu o zwolnienie mieszkańców z opłat z tytułu wymiany praw jazdy i dowodów rejestracyjnych”. O innych dokumentach nawet się nie zająknął, a można by przecież wymienić na przykład różne dokumenty związane z prowadzeniem przez obywateli działalności gospodarczej ze zwykłymi pieczątkami na czele, a podmiotów gospodarczych zarejestrowano w Bobowej mamy ok. 130. Zatrzymajmy się jednak chwilę nad tak sformułowaną wypowiedzią Wójta Ligęzy. A więc rzeczywiście – dowody osobiste zostaną wymienione bezpłatnie, ale nie przez Urząd Gminy na koszt MSWiA, jak tego „chce” niedoinformowany Wójt Ligęza, ale na mocy Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 30 listopada 2000 roku w sprawie opłat za wydanie dowodu osobistego (Dz. U. z 2000 r., nr 105, poz. 1110 z późn. zm.). Krótko mówiąc Bobowianie rzeczywiście mogą spać spokojnie, bo koszty wymiany dowodu osobistego obciążą budżet państwa. Dużo gorzej przedstawia się sytuacja z prawami jazdy i dowodami rejestracyjnymi. Wójt Ligęza, co prawda uspokaja, że ubiega się w Radzie Powiatu o zwolnienie z opłat z tytułu wymiany tych dokumentów, ale jak stwierdził w rozmowie z „Bobowa Od-Nowa” urzędnik Starostwa Powiatowego, pragnący zachować anonimowość, nie ma takiej możliwości. Bo jeśli wymiana prawa jazdy kosztuje 70 zł, a dowodu rejestracyjnego 48 zł (przy starych tablicach rejestracyjnych) lub 60 zł (przy nowych tablicach) – dane z października 2008 roku, a zarejestrowanych w Bobowej jest ok. 1593 pojazdy, a praw jazdy musi być w Bobowej jeszcze więcej, to koszt tej operacji na pewno przekracza 200 000 zł. Nie wiem czy to jest dużo dla samorządu powiatu gorlickiego, ale z którejś kieszeni trzeba te pieniądze wyciągnąć. Nie można także lekceważyć faktu, że przecież Bobowianie sami tego chcieli, tzn. jak mówił Wójt Ligęza „Rzeczpospolitej”: „zdecydowana większość mieszkańców chciała żyć w mieście” – a jak sami chcieli, to niech teraz płacą. Nawiasem mówiąc, jeśli dla Wójta Ligęzy 459 osób, które opowiedziały się za miastem (z ogólnej liczby 2170 mieszkańców) stanowi zdecydowaną większość, to ja „umywam ręce” i nazywam to wielką manipulacją. Wiem, wiem, zaraz mi ktoś powie, że próg ważności konsultacji ustalony był „demokratycznie” na poziomie 20% i koniec. Tylko ten próg, to była także wielka manipulacja. Został ustalony przez kilka osób (a może tylko jedną), a podczas sesji Rady Gminy nikt nie krytykował tak skandalicznie niskiej wysokości progu. Moim zdaniem, jeśli ustalono, że nie będzie jednodniowego referendum, tylko półtoramiesięczne konsultacje, należało ustalić wysokość progu na poziomie co najmniej, powtarzam co najmniej 50%.
Wielu z podanych informacji w tym felietonie nie znajdziecie Państwo w oficjalnych enuncjacjach upowszechnianych przez bobowski samorząd. Nie ma ich w piśmie Wójta Ligęzy do mieszkańców sołectw Bobowa i Berdechów, nie ma także w kwartalniku „Nasza Gmina” – choć trzeba przyznać, że Sekretarz Gminy Pani Zdzisława Iwaniec dość rzetelnie przedstawiła drogę (procedurę) administracyjną, którą musiała przebyć Bobowa, aby zdobyć podpis Premiera RP pod aktem przywrócenia praw miejskich (zob. „Nasza Gmina”, nr 1-2(30/31), maj 2008, s. 6). Zabrakło tylko, a może aż, niezbędnego krytycyzmu i pełnej jawności działań.
ZAROBKI BURMISTRZA
We wspominanym już w tym artykule wywiadzie, którego Wacław Ligęza udzielił reporterce Lidii Łaś na łamach „Gazety Krakowskiej”, padły następujące deklaracje Wójta:
„Rada Miejska skupiać będzie radnych gminy, a Bobowa uzyska status gminy wiejsko-miejskiej. Urząd nie przewiduje również wzrostu zatrudnienia. Zmienią się nazwy administracyjne, a ja zostanę burmistrzem z taką samą pensją”.
Nie wiem czy oświadczenie Wójta Wacława Ligęzy wytrzyma próbę czasu. „Bobowa Od-Nowa” będzie prawdopodobnie miała szansę zweryfikować jego słowa. Chciałbym tylko uświadomić moim Czytelnikom, że od 1 stycznia 2009 roku polskie samorządy czeka mała rewolucja, bo Rząd PO i PSL postanowił znowelizować ustawę o pracownikach samorządowych. A wszystko po to, żeby tej „klasie próżniaczej” nadać kolejne przywileje i wykonać kolejny „skok na kasę”. Jak doniosła „Rzeczpospolita” 21 listopada 2008 roku (s. A9):
„Od nowego roku prezydent, burmistrz, wójt – tak jak minister – będzie mógł zatrudniać doradców i asystentów politycznych. W małych gminach (do 20 tys. mieszkańców) może być ich trzech, w miastach do 100 tys. mieszkańców – pięciu, a w największych – nawet siedmiu”.
Mój Drogi Czytelniku, przecierasz oczy ze zdumienia? No to słuchaj dalej:
„Od nowego roku wzrosną też pensje zasadnicze prezydentów, burmistrzów, wójtów, starostów i marszałków. Średnio od kilkuset złotych dla prezydentów największych miast do nawet 1,5 tys. zł dla wójtów i burmistrzów. Np. pensja starosty dużego powiatu wyniesie do 6,2 tys. zł brutto (teraz 4,8 tys. zł), a marszałka dużego województwa – do 6,5 tys. zł brutto (wzrost o 1,3 tys. zł)”.
I jak tu nie oprzeć się takiej pokusie. Nie dość, że burmistrz Bobowej będzie mógł sobie zatrudnić trzech doradców/asystentów politycznych (rozumiem, że wystartował już wyścig do tych stanowisk), to jeszcze obligatoryjnie wzrasta jego uposażenie, bo Rząd i Sejm muszą swoim rozdać jeszcze kilka tysięcy synekur. A Ty Obywatelu płacz i płać podatki! W tej znowelizowanej ustawie w ogóle dzieją się rzeczy, o których aż włos jeży się na głowie. Bo co Państwo powiecie na odprawę, jaka od 1 stycznia 2009 roku będzie wypłacana wójtom na koniec kadencji – w wysokości „trzymiesięcznego wynagrodzenia obliczonego według zasad obowiązujących przy ustalaniu ekwiwalentu za urlop wypoczynkowy”. Mało było „trzynastek”, nagród jubileuszowych, odpraw w związku z przejściem na emeryturę i innych świadczeń, których jest bez liku. Doprawdy Polska to najbogatszy kraj świata. No, ale to już jest temat na inny felieton!
HONOROWY KOMITET OBCHODÓW JUBILEUSZU 670-LECIA LOKACJI BOBOWEJ
Od 1 stycznia 2009 roku Bobowa będzie miastem. Zabawa sylwestrowa na Rynku, sztuczne ognie i strzelające butelki szampana! To już przesądzone. I nie ulega wątpliwości, że trzeba Bobowej życzyć wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim naprawdę mądrych i działających w duchu idei prawdziwej samorządności i zgodnie z regułami demokracji samorządowców. Bez naciągania, manipulowania i krętactw. Bo bycie radnym, czy wójtem to jest służba społeczna, a nie realizowanie partykularnych interesów w oderwaniu od społeczności lokalnej. Jawność życia publicznego, to sprawa najważniejsza.
To dlatego napisałem w tym felietonie, ile będzie kosztowała wymiana praw jazdy i dowodów rejestracyjnych i dlatego skrytykowałem ustalony na poziomie 20% próg ważności konsultacji „miejskich” w Bobowej. Drzwi do gabinetu Wójta Wacława Ligęzy powinny być szeroko otwarte. Bo w przeciwnym razie coraz więcej spraw będzie ustalana poza naszymi plecami. Czy znacie Państwo na przykład, że nawiąże raz jeszcze do głównego tematu niniejszego tekstu, skład Honorowego Komitetu Obchodów Jubileuszu 670-lecia lokacji Bobowej? Podaję na podstawie Uchwały nr XIX/146/08 Rady Gminy Bobowa z dnia 10 września 2008 roku. Oto on! Posłowie na Sejm RP: Barbara Bartuś, Witold Kochan, Arkadiusz Mularczyk, Andrzej Czerwiński. Senatorowie RP: Stanisław Kogut, Maciej Klima. Zastępca szefa Kancelarii Rady Ministrów: Adam Leszkiewicz. Marszałek Województwa Małopolskiego: Marek Nawara i członkowie zarządu Województwa Małopolskiego: Leszek Zegzda, Roman Ciepiela, Marek Sowa, Wojciech Kozak. Wojewoda Małopolski: Jerzy Miller. Dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich w Krakowie: Grzegorz Stech. Starosta Gorlicki: Mirosław Wędrychowicz. Przewodniczący Rady Gminy Bobowa: Stanisław Siedlarz. Wójt Gminy Bobowa: Wacław Ligęza. Zaroiło się od zawodowych samorządowców i polityków, którzy zawsze i wszędzie szukają pierwszych rzędów i głosów wyborczych. Nie będę długo komentował składu tego grona. Powiem tylko, że niezwykle wymowna, symboliczna, a właściwie kuriozalna jest w Honorowym Komitecie obecność Grzegorza Stecha, dyrektora ZDW w Krakowie. Ciekawe, ilu Bobowian wie, kto to jest Grzegorz Stech? Ja wiem, bo do końca życia będę Pana dyrektora Stecha kojarzył ze znakiem „10 ton” w Wilczyskach – no, ale ja jestem odosobniony w swojej wiedzy. Jestem także głęboko przekonany, że znak „10 ton” w Wilczyskach będzie – także do końca życia – kojarzył się dyrektorowi Stechowi z Maciejem Rysiewiczem!
Bobowian i ludzi związanych różnymi więzami z tą ziemią znalazło się w Komitecie bardzo mało. Wymieńmy ich z imienia i nazwiska: ks. Marian Jedynak – proboszcz parafii Bobowa, Leszek Wieniawa Długoszowski – potomek właścicieli dóbr bobowskich, Asher J. Scharf – fundator remontu bobowskiej Synagogi, Stanisław Pater – miłośnik Ziemi Bobowskiej oraz Honorowi Obywatele Bobowej, księża: Stanisław Chrzan, Stanisław Święch, Józef Pyrek, Józef Gąsiorowski.
Wszystkich członków Komitetu Honorowego wymieniłem dokładnie w takiej kolejności jak podaje to dokument Uchwały. I powiem na koniec! Kompletowanie składu Honorowego Komitet Obchodów należało rozpocząć od ludzi naprawdę zasłużonych dla Bobowej. Listę powinni otwierać Ci, których umieszczono na ostatnich miejscach. A lista ta, dodajmy, jest zbyt krótka. Zabrakło na niej wiele znamienitych osób. Nie będę wymieniał. Wszyscy Bobowianie doskonale znają ich nazwiska! A skoro ktoś chciał za wszelką cenę postawić w pierwszym rzędzie Grzegorza Stecha, Leszka Zegzdę czy Romana Ciepielę, to musi wiedzieć, że dopuścił się sporego nietaktu wobec Bobowian. Bo dał im po prostu do zrozumienia, że tak naprawdę w ogóle się z nimi nie liczy. Na naszych oczach wyrosła nowa klasa „możnowładców” samorządowych, którzy za nic mają nas tzw. prostych ludzi, nie krępują się tego okazywać i uwierzyli, że są niezastąpieni i nieomylni.
Niesamowita sprawa!
Historia Wam tego nie zapomni Panie i Panowie Radni.
Panie Burmistrzu,jest czarne na białym!
Nikomu tak jak Burmistrzowi nie zależało, żeby Bobowa była miastem,a Burmistrzem Wacław Ligęza!
I co z tego ma Bobowa? A no nic! Chodników jak nie było tak nie ma! Oświetlenia jak nie był tak nie ma! Parkingów brakuje! Samochody się parkuje na chodnikach,na placu szkolnym!
Burmistrz dba ale o Wilczyska! Chodniki,miasteczko rowerowe,mini zalew.parking przy kościele,remont kaplicy,dzwonnicy,asfalty, itd..
Bobowa z nazwy miasto,a z wyglądu wiocha!