
Rada miasta Bobowa (organ przedstawicielski), do spółki z burmistrzem (jednoosobowy organ wykonawczy) nieba nam przychyla. Dokładnie: przychylała, przychyla i przychylać dalej chce.
Napiszmy więc trochę o tym, czego do tej pory dokonała. Wyruszmy tym razem do Siedlisk, wieś w końcu niemała (były już Wilczyska, była „obwodnica” Bobowej).
Wieś Siedliska uszczęśliwiono 3,3 km krawężnika i chodnika przy drodze wojewódzkiej nr 997, do tego na długości 1,4 km ustawiono latarnie, w niektórych miejscach barierki nad rowem, w rowach zaś ułożono betonowe koryta i obłożono je betonowymi, ażurowymi płytami, wykonano też przydrożną kanalizację burzową.
Od tego wszystkiego miało podobno wzrosnąć „bezpieczeństwo” mieszkańców – tak przynajmniej zeznał „włodarz” (można znaleźć na niezawodnej bobowa24.pl).
Powiedzmy sobie od razu: jest to oczywisty nonsens i pieniądze wyrzucone w błoto.
Z kilku powodów.
Po pierwsze: z zasady nie robi się chodników na wsi. Od strony jezdni musi on być oparty o krawężnik – ale ten uniemożliwia skuteczne odśnieżanie w zimie (pług śnieżny nie może zepchnąć śniegu do rowu, bo uderza w wysoki krawężnik). Skutek jest taki, że od tej strony, gdzie nie ma chodnika jezdnia jest czysta – i to wraz z poboczem – natomiast chodnik jest grubo pokryty ciężkim, mokrym śniegiem, zepchniętym z drogi. Poruszanie się po takim chodniku jest katorgą – a miało przecież być wygodnie. Jedyną metodą, żeby jakoś normalnie się poruszać, jest zejście na jezdnię (gdzie jadą samochody) – a miało być bezpiecznie. Można też przejść na drugą stronę jezdni – tą bez chodnika.
Po drugie: przy krawężniku są kratki ściekowe, w zimie zatykają się od razu zbitym śniegiem i lodem. W czasie zimowej odwilży woda nie spływa do kratek, zbiera się na jezdni, wieczorami zamarza, jezdnia staje się niebezpiecznie śliska – a miało być bezpiecznie.
Po trzecie: to, co powyżej to zima – latem wcale nie jest lepiej. Przy deszczu okazuje się, że większość kratek jest zatkana, a nawet gdy są drożne, to przy naprawdę dużym, gwałtownym deszczu kanalizacja nie jest w stanie odprowadzić wody. Mało tego, odwraca się kierunek przepływu i nadmiar wody jest wyrzucany z kratek na jezdnię. Ciśnienie wody jest tak duże, że zrzuca ze studzienek kanalizacyjnych ciężkie, żeliwne dekle.
Wtedy jest wielkie zdziwienie. Przykład? Proszę bardzo.
Na tej samej sesji, na której rada udzieliła „włodarzowi” absolutorium za zeszły rok (do absolutorium dostał bonus: kwiaty i całusa) sołtys siedliski wystąpił z płaczliwą interpelacją.
Zaglądamy na niezawodną bobowa24.pl.
http://bobowa24.pl/2014/06/radni-przyznali-absolutorium-burmistrzowi-ligezie-za-budzet-2013-roku
Czytamy:
„Interpelacje, jakie zostały złożone dotyczyły:
(…)
Sołtys Siedlisk Józef Magiera – prośba o skierowanie wniosku do zarządcy drogi wojewódzkiej nr 977 o sprawdzenie drożności studzienek odprowadzających wodę, gdyż w obecnym stanie zagraża to szkole oraz sąsiednim budynkom”.
W sytuacji, gdy nie ma chodnika z wysokim krawężnikiem woda swobodnie spływa z korony drogi do rowu i nie ma żadnego problemu. Gdy jest krawężnik, chodnik i kanalizacja burzowa, to trzeba ustanowić dróżnika, który będzie regularnie sprawdzał, czy kanalizacja jest drożna i ją czyścił. Takiego człowieka trzeba opłacić, dać mu jakiś sprzęt – i to są koszta utrzymania tego wynalazku. Oprócz kontroli rutynowych konieczne są kontrole i czynności doraźne, tzn. po każdej burzy, czy ulewie.
Takie rzeczy trzeba wiedzieć. Weterynarz może tego nie wiedzieć, ale w kilkunastoosobowej radzie nie znalazł się nikt przytomny?
Idźmy dalej.
Latarnie. Latarnie już przecież były. Wzdłuż drogi biegnie linia przesyłowa, na słupach były zamontowane latarnie – było to zupełnie wystarczające. Postawiono nowe latarnie, które teraz i tak nie świecą, bo nie ma kto płacić za prąd.
Barierki nad rowem. Nonsens. Do tej pory nie było żadnych barierek i jakoś nikt do rowu się nie staczał. Chyba, że jakiś alkoholik – ale alkoholików burmistrz nie lubi, czyż nie?
Betonowe koryta w rowie i wyłożenie brzegów betonowymi płytami – nonsens do kwadratu.
Na dodatek chodniki układane są na niestabilnym podłożu (świeży ziemny nasyp, byle jak zagęszczony), ostatnia część jeszcze nie gotowa, a starsza już się zapada i rozłazi.
Ale o co chodzi? (po kilku głębszych: aleosochozi?) – zakrzyknie ktoś. Przecież w Łużnej też jest chodnik. I w Wojnarowej. I…
Jest. I w Zimnej Wodzie też. I w Koziej Wólce.
I co z tego? Wszędzie działa ten sam mechanizm: wójt z przypadku i niekompetentna rada. A „dotacje” trzeba koniecznie na coś wydać.
A to, że przy tym idzie w błoto pieniądz z gminnej kasy (tzw. wkład własny)? Kto by się tym przejmował!
Ps.
Za pieniądze wyrzucone w błoto w Siedliskach można było kupić i wyremontować dwór w Bobowej. Jeśli się mylę, to niech p. Żarnowska mnie poprawi (tylko ona ma wgląd do wszystkich gminnych faktur).
„a”
Zgadza się….to wszystko kosztuje,,zamiast kratownic,czy barierek, można by było więcej wybudować chodników…
Brakuje chodnika łączącego chodnik od Bobowej do Siedlisk ( obok bloków) w kierunku Sędziszowej i Siedlisk.
Jest to bardzo niebezpieczny odcinek dla pieszych.
Ale nic się w tym temacie nie robi. Przejście tym odcinkiem wieczór graniczy z cudem.
Radny Tabiś,czy Siedlarz,Zarzycka, o bezpieczeństwo swoich wyborców nie dbają!
Nie dość ,że brakuje chodnika, to nie ma oświetlenia.
Pewnie P.Rysiewicz będzie musiał interweniować,jak z mostem na Berdechowie,i znajdą się pieniądze jak ostatnio z ławą na Berdechów!
Tylko,że P.Rysiewicz nie jest od tego! Gdzie Sołtysi,Radni?
A może Burmistrz wybierze się wieczór pieszo w Bobowej do Sołtysa z Sędziszowej? A może nie! Szkoda CHŁOPA! 🙂