Już po napisaniu poprzedniego tekstu i zacytowaniu szczegółowego zestawienia, ile Gmina wydała na instrumenty muzyczne, „pożeglowałem”, z ciekawości do mojego felietonu z 27 sierpnia 2014 r. pt. „Szkoła Muzyczna I Stopnia w Bobowej jeszcze bez budżetu” – zob. https://gorliceiokolice.eu/2014/08/szkola-muzyczna-i-stopnia-w-bobowej-jeszcze-bez-budzetu/. I w tym tekście zamieściłem pismo od burmistrza Wacława Ligęzy z dnia 25 sierpnia 2014 r.: zob. Pismo z dnia 25.08.2014 r. I w tym piśmie stoi jak wół, że do 25 sierpnia 2014 r. Gmina wydała na instrumenty muzyczne dla szkoły 70 255 zł i 40 groszy. Natomiast w piśmie z dnia 3 października 2014 roku, niewiele ponad miesiąc później: zob. Ile burmistrz i radni wydali na instrumenty muzyczne? pada dużo wyższa kwota, mianowicie: 94 020 zł i 40 gr. Czyli o 23 764, 60 zł więcej! Jakże szybko okazało się, że miałem rację i że koszty tej placówki będą lawinowo rosły. Z budżetem naszej szkoły muzycznej będzie tak samo. Apeluję do radnych. Trzeba w tej sytuacji przedsięwziąć natychmiast plan naprawczy. Musicie zadać sobie pytanie, czy w obecnym kształcie naszą gminę, nas wszystkich, stać na takie, będę trzymał się swojego określenia, bizantyjskie przedsięwzięcie? Nie wolno wam zapominać, że utrzymanie dworu musi kosztować z roku na rok coraz więcej. I módlmy się, żeby się nie okazało, że remont budynku został wadliwie wykonany. Pochylcie się z uwagą nad pomysłem, który promuję i od początku bronię na tym portalu!
Koszty szkoły muzycznej rosną
(Odwiedzono 5 razy, 1 wizyt dzisiaj)
Powyższy apel („Apeluję do radnych”) to wołanie na puszczy. W dodatku bezprzedmiotowe, bo za półtora miesiąca tej rady już nie będzie (odejdzie m. in. wieloletnia gwiazda bobowskiego samorządu w osobie traktorzysty z Siedlisk). To jest temat dla nowej rady, która będzie musiała posprzątać po poprzednikach, w tym po obecnym burmistrzu.
Jeśli chodzi o dwór. Historia dworu jest taka:
W styczniu 1945 roku uciekł stąd bandyta Niemiec, a przyszedł bandyta bolszewik. Bandyta ten osadził tutaj tzw. „władzę ludową”. Ona z kolei – robiąc przy tym różne inne, dużo gorsze rzeczy – zaczęła wprowadzać tzw. „sprawiedliwość społeczną”. M. in. ukradła rodzinie Długoszowskich dwór w Bobowej – nie mając zresztą dla tego budynku żadnego sensownego przeznaczenia. W sposób sztuczny utworzono w tym budynku gimnazjum – w sytuacji, gdy działały gimnazja w Grybowie i Gorlicach, nie miało to żadnego sensu. Szybko okazało się, że nie ma kto uczyć i nie ma kogo uczyć. Po pierwszym roku działalności gimnazjum nie wypuściło żadnego absolwenta, po drugim czterech, po trzecim i czwartym żadnego (dla porównania: nowo otwarta filia jasielskiego gimnazjum w Bieczu przyjęła w pierwszym roku działalności, w marcu 1945 roku, 282 uczniów). Budynek dworu pełnił następnie funkcję internatu, a potem stał opuszczony i niszczał. Gdy go wreszcie oddano właścicielowi, ten nie miał pieniędzy na remont. Budynek dalej niszczał. Gminna „władza” przyglądała się temu biernie. I teraz, nagle, po wielu latach bezczynności, gminna „władza” dostała szybkich ruchów. Za 2,5 mln z gminnej kasy kupiła dwór i lokuje tam „szkołę muzyczną”. W ten sposób za 2,5 mln kupiliśmy sobie (my – gminni podatnicy) skarbonkę, do której co roku będziemy wrzucać setki tysięcy złotych (z tych setek będą się następnie składać kolejne miliony).
A co należało zrobić – i co zrobiłby każdy trzeźwo myślący?
Po pierwsze: na czas zainteresować się tematem. Zauważyć, że na terenie gminy stoi i niszczeje duży obiekt. Przeprowadzić rozmowę właścicielem, zapytać, jakie ma plany, co do tego obiektu. W porozumieniu i z udziałem właściciela (raczej by nie odmówił współpracy) zrobić rzetelną ekspertyzę budowlaną, która określiłaby stan techniczny budynku i zakres prac, których wykonanie powstrzymałoby dalszą degradację budynku. Oszacować rzetelnie koszt tych prac.
Po drugie: gdyby właściciel oświadczył, że nie stać go na remont, podjąć z nim rozmowy na temat zakupu budynku. Gdyby do transakcji doszło, byłaby to kwota o cały rząd mniejsza od obecnych 2,5 mln (można nawet powiedzieć, że – w porównaniu z tym, co się teraz stało – byłoby to bezkosztowe przejęcie).
Po trzecie: przeprowadzić na koszt gminy remont w niezbędnym zakresie – tak, aby zabezpieczyć budynek przed dalszą degradacją (a każdą złotówkę przed wydaniem oglądać trzy razy).
Po czwarte: poszukać dla budynku jakiegoś sensownego przeznaczenia – tak, żeby nie dokładać do jego bieżącego utrzymania (tu możliwe były różne rozwiązania – ale nikt nie podjął na ten temat żadnej rozmowy, publicznej rozmowy).
Po piąte: w zależności od wybranego rozwiązania dokonać ostatecznej adaptacji do nowej roli.
Ostatecznym rezultatem ma być to, że gmina do przejętego i wyremontowanego budynku nie będzie dokładać (pamiętajmy: w budżecie gminy dochody własne to tylko kilkanaście procent).
A „szkoła muzyczna”? Moim zdaniem nie przetrwa, podobnie jak bobowskie liceum (w tym samym budynku założone!). Po początkowej euforii ilość chętnych będzie spadać – aż spadnie do zera, jak w przypadku bobowskiego liceum. Różnica jest taka, że agonia bobowskiego liceum trwała długo (jak dla mnie – nadspodziewanie długo), a agonia „szkoły muzycznej” będzie krótka.
Ps.
Dla mniej rozgarniętych (czyli dla czytaczy, Czytelnicy zrozumieli o co chodzi):
fakt, że bobowskie gimnazjum po czwartym roku „działalności” nie wypuściło żadnego absolwenta oznacza, że w pierwszym roku „działalności” nie zgłosił się nikt do pierwszej klasy. Historia zatoczyła koło: w roku 2014 też się nikt nie zgłosił.
Wróciliśmy do stanu pierwotnego, naturalnego.
Rozumiem, że Pan liczy, że nowa rada będzie lepsza od obecnej?
„a”
Dla pocieszenia- słyszałem,że płytki już odpadają w tym budynku !
A miało być pięknie i wspaniale! A tu już problemy się zaczynają!
No cóż…
Pisałem już, że „włodarz” to taki Midas à rebours. Czego się tknie…
A cieszyć się nie ma z czego. „Włodarz” odejdzie, problem zostanie. I to będzie nasz problem.
Pan Rysiewicz nie ma pojęcia o czym mówi…..Talent jest czyms bardzo wyjątkowym.O utalentowanych osobach możemy mówić w przypadku Bacha…Mozarta…Beethovena czy Chopina.Itd….Dzieci przyjęte do nowo otwartej szkoły muzycznej w Bobowej,to dzieci które mają predyspozycje do uczenia sie gry na róznych instrumentach muzycznych.A czy mają talent…hmm…czas pokaże.Pan Rysiewicz najprawdopodobniej nie jest na bieżąco z najnowszymi opracowaniami prac naukowych, dotyczących zbawiennej roli gry na instrumentach muzycznych,dla ogólnego wykształcenia młodych ludzi.Odsyłam do artykułów na ten temat.Jestem nauczycielem tej szkoły i jakoś nie martwię sie o jej trwanie,patrząc na zaangażowanie dzieci i rodziców w jej rozwój….Najłatwiej wszystko krytykować.Pozdrawiam i życzę zdrowego rozsądku….
W pobliskiej Szalowej działa od 25 lat szkoła muzyczna. Jest to filia Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Fryderyka Chopina w Nowym Sączu.
Szkoła ma stronę internetową:
http://psmszalowa.pl
Czytamy: „25 lat działalności dało możliwość kontaktu z muzyką poważną i powszechną 323 osobom. W szkole wydano 144 świadectwa ukończenia Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia. Każdego roku przygodę z muzyką rozpoczyna 10-11 dzieci”.
Co to znaczy? A to, że ponad połowa dzieci, która zaczyna naukę, szkoły tej nie kończy.
Czy to jest sukces?
Nie wydaje mi się.
Nie ma żadnego powodu, aby sądzić, że w Bobowej będzie inaczej.
„Dzieci przyjęte do nowo otwartej szkoły muzycznej w Bobowej, to dzieci które mają predyspozycje do uczenia sie gry na róznych instrumentach muzycznych” (pisownia oryginalna).
Wszystko być może. Ale oprócz „predyspozycji” trzeba jeszcze chęci do pracy i wytrwałości. A tej ponad połowie uczniów zabraknie.
„A czy mają talent…hmm…czas pokaże” (pisownia oryginalna).
W rzeczy samej – pokaże. Pokaże, że nie mają. Sam pan „Nauczyciel” pisze na początku: „Talent jest czyms bardzo wyjątkowym.O utalentowanych osobach możemy mówić w przypadku Bacha…Mozarta…Beethovena czy Chopina” (pisownia oryginalna).
Z całą pewnością nie doczekamy się w Bobowej ani Bacha, ani Mozarta, ani Beethovena (już choćby z tego powodu, że Bach i Beethoven byli Niemcami, a Mozart Austriakiem). Nie doczekamy się też Chopina.
„Pan Rysiewicz najprawdopodobniej nie jest na bieżąco z najnowszymi opracowaniami prac naukowych, dotyczących zbawiennej roli gry na instrumentach muzycznych,dla ogólnego wykształcenia młodych ludzi”.
Zanim zaczniemy mówić o „zbawiennej roli gry na instrumentach muzycznych,dla ogólnego wykształcenia młodych ludzi” dajmy im to „ogóle wykształcenie”. Dzieci w wieku szkolnym już nikt niczego nie uczy: ani mówić, ani czytać, ani pisać, ani logicznie myśleć (wystarczy zapoznać się z wynikami corocznych egzaminów w klasach szóstych i na koniec tak zwanego gimnazjum – prawie połowa dzieci w gminie tych banalnych testów nie zdaje). Perkusja, albo akordeon nic analfabecie nie pomogą.
„Odsyłam do artykułów na ten temat”.
A ja odsyłam pana „Nauczyciela” na podstawowy kurs komputerowy (edytor tekstu). Tekst pana „Nauczyciela” jest napisany wyjątkowo niestarannie. Czy z taką samą starannością pan „Nauczyciel” wykonuje swoje obowiązki w szkole? Przypominam panu „Nauczycielowi”, że jego pobory pochodzą z gminnej kasy – a więc są to pieniądze wyciągnięte z kieszeni gminnego podatnika.
„Pan Rysiewicz nie ma pojęcia o czym mówi…”.
Przeczytałem powyższy tekst p. Rysiewicza i nie mam wrażenia, że nie wie o czym mówi. Wprost przeciwnie – to, co mówi jest sensowne i logiczne. Podstawowe pytanie jest takie: czy biedną, zadłużoną gminę Bobowa rzeczywiście stać na utrzymywanie szkoły muzycznej.
„Jestem nauczycielem tej szkoły i jakoś nie martwię sie o jej trwanie,patrząc na zaangażowanie dzieci i rodziców w jej rozwój…”.
To grozi nam jeszcze jakiś „rozwój”? A kto za to zapłaci? Te „zaangażowane” dzieci? Czy ci rodzice?
„Najłatwiej wszystko krytykować”.
A kto „krytykuje” „wszystko”?
Ani nie „krytykuje”, ani „wszystko”. Powyższy tekst jest opisaniem rzeczywistości, opisaniem stanu faktycznego. Jednej konkretnej sprawy. Że utrzymanie szkoły muzycznej kosztuje duże pieniądze – i że koszta te będą rosły.
„Pozdrawiam i życzę zdrowego rozsądku…”.
Zdrowy rozsądek polega m. in. na liczeniu pieniędzy. Na liczeniu zamiarów podług sił. A niedostatek rozsądku polega na opowieściach o „zbawiennej roli gry na instrumentach muzycznych” – z pominięciem pytania o koszta.