Zauważyłem, że niektórzy ekscytują się zagadnieniem, który kandydat na burmistrza ułożył (lub ułoży) więcej chodnika – oczywiście z „kostki” Bauma.
Szanowna publiczności, wszystko nie tak, ktoś was robi w konia.
O co chodzi?
Otóż w wieku XIX, po wynalezieniu cementu portlandzkiego (opatentowany w Anglii w roku 1824), pojawił się materiał budowlany, który nazywamy betonem. Potem pojawił się żelbet – połączenie betonu i stali (patent w roku 1851). To był przełom w budownictwie.
Jednym ze skutków (bynajmniej nie najważniejszym, ale powszechnie zauważalnym) wynalezienia betonu i betonu zbrojonego (żelbetu) było to, że stopniowo zaprzestano brukowania ulic granitową kostką. Dlaczego do tej pory brukowano ulice granitową kostką? A dlatego, że to był jedyny dostępny trwały materiał. Forma kostki wynikała z kolei z tego, że granit tylko tak daje się łupać. Nie da się z granitu odłupać np. równego prostokąta 50 na 50 cm i grubości 5 cm. Więc pracowicie, z mozołem, całymi dniami układano tę kostkę, brukowano ulice i place.
Natomiast z betonu można łatwo i szybko wyprodukować dowolną ilość takich płytek, a każda zastępuje 20-30 kostek. I o tyle szybciej się takie płytki chodnikowe układa. Skutek: radykalne skrócenie czasu układania (a tym samym zmniejszenie kosztów robocizny) i radykalne zmniejszenie kosztów materiału.
Dobrze ułożony chodnik z płytek jest estetyczny, trwały, nie ulega deformacjom jak kostka (kocie łby), w razie konieczności można uszkodzoną płytkę łatwo wymienić (w przypadku kostki jest to niemożliwe – nie da się wyjąć jednej kostki z bruku). Same korzyści. A bruk to same zgryzoty.
I przez wiele lat płytka chodnikowa była symbolem nowoczesności, a bruk symbolem biedy i zacofania (kocie łby).
Ale potem coś się rodzajowi ludzkiemu stało w głowę.
Nastała moda na produkowanie z betonu sztucznej „kostki”. Jest to jakaś aberracja, niszczy się cały sens, całą korzyść z zastosowania betonu – po to, żeby wyprodukować jakąś nędzną podróbkę kostki granitowej. Potem ta podróbka jest całymi dniami pracowicie układana – kolejny nonsens, strata czasu i pieniędzy. Ta bezsensowna moda zbiegła się niestety z tzw. „reformą samorządu terytorialnego” i tzw. „dotacjami”. W całej Polsce różni „włodarze” rzucili się do wykładania „kostką” wszystkiego, co się da. Bobowa niestety, też się tego nie ustrzegła – czemu się nie należy dziwić, skoro na burmistrza obrała sobie 12 lat temu weterynarza. Skąd weterynarz miałby takie rzeczy wiedzieć?
Jeszcze pół biedy, gdyby „wybrukował” tylko Bobową (w końcu „miasto”!). Ale on „wybrukował” (i odgraża się, że będzie „brukował” dalej) okoliczne wsie. Otóż „brukowanie” wsi jest nonsensem. Te krawężniki i chodniki przy drogach, w rowach jakieś betonowe koryta, to jest nonsens do kwadratu. Dlaczego? Patrz mój tekst „Krawężnik i płaczący sołtys”.
Dlatego zwracam publiczności uwagę: nie kłóćcie się o to, który kandydat na burmistrza ułożył (lub ułoży) więcej „kostki” Bauma. Poszukajcie takiego, który zaprzestanie w gminie tego nonsensownego procederu. A jak takiego nie ma na widoku, to weźcie pierwszego z brzegu (byle nie weterynarza) i po wyborach mu tę „kostkę” wybijcie z głowy. Jedno jest pewne: weterynarzowi tego z głowy nie wybijecie.
Ps.
„Remont” bobowskiego rynku, jaki wykonano jakiś czas temu, można było zrobić dużo szybciej i taniej – i z lepszym realnym skutkiem. Ale cóż, jak ktoś ma głowę jak „kostka brukowa”…
Żeby było jasne: jak ktoś chce sobie w ogródku, czy w obejściu za własne pieniądze ułożyć „kostkę”, to niech sobie układa, jego pieniądze, jego sprawa. Ale hektary „kostki” za publiczny grosz (w biednej gminie – dochody własne to tylko kilkanaście procent budżetu) to jest wyrzucanie pieniędzy w błoto.
Ale jak nie będziemy układać „kostki”, to producenci „kostki” zbankrutują – zawoła ktoś.
Odpowiadam: nie zbankrutują – zaczną produkować płytki chodnikowe.
Znalazłam w internecie, na stronach Gazety Wyborczej taką rozmowę na temat trotuarów z kostki Bauma.Polecam!
„Pogoda nas nie rozpieszcza: w dzień odwilż, wieczorem przymrozek i mamy chodniki jak lodowisko. Dlaczego jednak najbardziej ślisko jest tam, gdzie niedawno położono tzw. kostkę Bauma?
Kostkę Bauma można ochrzcić królową polskich nawierzchni. Swój marsz ku dominacji rozpoczęła z początkiem transformacji. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zastępowała zniszczone chodniki z szaroburych płyt. Jedni chwalą ją, że elegancka, w miarę tania i łatwa w utrzymaniu. Inni uznają za symbol bezguścia. My pytamy eksperta, dlaczego w takie dni jak teraz na kostce Bauma tak łatwo się poślizgnąć.
Z mgr. inż. Adamem Baranowskim, szefem krakowskiej firmy GeoSpectrum, która zajmuje się diagnostyką nawierzchni, rozmawia Michał Stangret
Skąd ślizgawka akurat na chodnikach zbudowanych z kostki Bauma?
Adam Baranowski: – Nie trzeba przeprowadzać badań, by potwierdzić, że powierzchnie chodników zbudowanych z kostki Bauma mogą stawać się wyjątkowo śliskie. Kostki takie cechują się porowatością.
To chyba chroni przed poślizgiem?
– Chroni, gdy kostka jest sucha. Tymczasem gdy w ciągu dnia mamy odwilż, w tych licznych małych porowatych zagłębieniach gromadzi się woda, która wieczorem zamarza. To samo dzieje się z wodą zbierającą się w kanalikach fug między kostkami. W efekcie mróz zamienia chodnik w gęstą siatkę równej, śliskiej powierzchni
Może te kostki są źle kładzione?
– W przypadku kostek Bauma trudno byłoby całkowicie pozbyć się wody. Lepiej już pod tym względem wypadają chodniki zbudowane ze zwykłych szarych – oczywiście równo ułożonych – betonowych płyt: nie tylko są gładsze, ale posiadają też rzadszą siatkę kanalików fugowych.
A gdyby tak budować lekko przechylone chodniki z dużych płyt szlifowanego granitu?
– Ich budowa byłaby zbyt droga. W trakcie opadów, zanim woda zdążyłaby spłynąć, też byłyby śliskie. Idealnym rozwiązaniem byłyby chodniki ze specjalnego asfaltu z domieszką gumy używanego do wykładania płyt nowoczesnych lotnisk. Mają właściwości antypoślizgowe. Gdyby nawet w niektórych miejscach takiego chodnika utworzyła się warstwa lodu, to pod wpływem naciśnięcia stopą chodnik lekko uginałby się, powodując kruszenie lodu. Niestety to rozwiązanie jest wciąż zbyt drogie”.
Dziękuję Pani za rzeczowy wpis – rzeczowy, to znaczy na temat.
Dwie krytyczne uwagi do wklejonego tekstu (nie do Pani!).
„Kostkę Bauma można ochrzcić królową polskich nawierzchni. Swój marsz ku dominacji rozpoczęła z początkiem transformacji. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zastępowała zniszczone chodniki z szaroburych płyt”.
Otóż nie „za dotknięciem czarodziejskiej różdżki”, tylko za nasze pieniądze, za nasze podatki. Wszyscy zostaliśmy zrobieni w konia. Owe „zniszczone chodniki z (…) płyt” należało zastąpić nowymi chodnikami z płyt.
Co do tego, że płytki betonowe są „szarobure”. W betonie nie ma nic „burego”. Beton ma naturalny, estetyczny, szary kolor. Powszechnie stosuje się w architekturze elementy z betonu licowego (ang. exposed concrete, niem. Sichtbeton)
patrz: http://www.peri.com.pl/wiedza/beton_licowy_2011.cfm
„Jedni chwalą ją, że elegancka, w miarę tania i łatwa w utrzymaniu”.
Otóż „kostka” nie jest „w miarę tania”. Jest to najdroższe możliwe rozwiązanie (pomijając asfalt z domieszką gumy, używany na nawierzchnie lotnisk, o którym mowa we wklejonej rozmowie).
Pozdrawiam
Ania z Bobowej słusznie prawi! Materiałów w sieci o szkodliwości chodników z kostki Bauma znajdziemy od metra. Na przykład rowerowa jazda po „baumie”, z powodu mikrowstrząsów, grozi, co najmniej, kalectwem i to zostało udowodnione.
O estetyce nie wspominając.
Kostkę TRZEBA UKŁADAĆ bo czym będzie się zajmował kolega Burmistrza „BERCIK” ?
A z Wacława L. taki burmistrz, jak i weterynarz.
A jaki z NIEGO był weterynarz, wystarczy zapytać J.Kociołka.
Panie Rysiewicz już naprawdę nie ma się Pan chyba czego przyczepić tylko chodnika! skoro burmistrz dostał na tyle pieniędzy żeby zrobić kostkę to ją zrobił! a niewykorzystane pieniądze które zostały by od tych Pana tańszych płyt i tak by przepadły. Poza tym jeśli Pan nie zauważył to większość osób koło swoich domów układa właśnie taką kostkę brukową a nie jakieś tam płyty bo to wygląda dużo estetyczniej. I jeśli Panu nie odpowiada taki rodzaj chodnika to proszę po nim nie chodzić i sprawa załatwiona. Nie będzie kuło w oczy…
Niejaki „bobowianin” to typowy czytacz – litery niby składa, ale całości nie trybi.
To jeden z tych, którzy głowy używają do noszenia czapki.
A i z tym składaniem liter nie jest najlepiej – nasz czytacz nie zauważył, że powyższego tekstu nie napisał „Pan Rysiewicz”.
Zaglądamy na niezawodną bobowa24.pl:
http://www.bobowa24.pl/2014/10/jedna-z-ostatnich-sesji-rady-miejskiej-kwiaty-i-podziekowania
Jest bardzo miło, cała beczka miodu, a tu nagle:
„Interpelację złożyli:
Stanisław Siedlarz – źle wykonany chodnik w miejscowości Siedliska, jeden z mieszkańców aby wjechać na teren swojej posesji musi pokonać próg o wysokości prawie 10 cm. Nawet jeśli chce sprawnie zjechać z ruchliwej przecież drogi musi czynność tą wykonać powoli by nie uszkodzić samochodu”.
No proszę: „źle wykonany chodnik”!
A może po prostu niepotrzebny?
chodników nie ma źle, stadionu nie ma źle, a jak się robi to też źle. Przeczycie sobie panowie sami sobie. Nie tak dawno czytałem tutaj jaka Bobowa biedna że nie ma stadionu a teraz znowu krzyki że się robi. Na trybuny było aż 70% czy 80% dotacji wiec o co tyle krzyku na to że 60tys wydała gmina? Trochę rzetelności w podawaniu informacji. Bo z kontekstu i wasze słowa można miło skumulować…
„Życzliwy”, jeżeli ktokolwiek na tym portalu sobie przeczy, to na pewno nie „panowie” (rozumiem, że panami są Maciej Rysiewicz i bloger „a”). To ty, „życzliwy” przeczysz sam sobie, gdy piszesz „że sobie (…) sami sobie”, a w ogóle, że „można miło skumulować” nasze, tj. „panów” słowa. Potykasz się „życzliwy”, „sam sobie” o własną ignorancję i nieuctwo. Ale to, że jesteś piramidalnie głupi i zdania po polsku nie jesteś w stanie sklecić, żeby publika nie wyła z rozkoszy, to pół biedy. Najgorsze, że jesteś zwykłym przydupasem. Zapewniam cię, że nie ma nic gorszego w życiu jak być przydupasem! I zauważ, że rzeczownika „przydupas” nie napisałem w cudzysłowie!!!
Jednak oprócz słów krytyki, mam dla ciebie także słowa pochwały. Konsekwentnie, od jakiegoś czasu, na moją prośbę, przestałeś się do mnie zwracać „Panie Macieju” i zrozumiałeś, że nie wolno wycierać sobie gęby moim synem. Może jednak będą z ciebie ludzie! Jakby powiedział „a” – zatrybiłeś!?!?