Przedstawiam kolejny felieton korespondenta „a”. Znowu iskrzy i bardzo dobrze. „A”, dodałeś temu portalowi nowych znaczeń. Powiało świeżością! Tak trzymaj!
Maciej Rysiewicz
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Dalej o pieniądzach – tym razem w trochę szerszej perspektywie (szczegóły jeszcze będą)
Zajrzyjmy na oficjalną stronę urzędu gminy (zakładka „o gminie”, dalej „statystyki”).
http://www.bobowa.pl
http://www.bobowa.pl/pliki/inne/stat-bobowa.pdf
W budżecie gminy za rok 2007 dochody własne wynosiły tylko 14,8%. Opisano to tak: „Głównymi źródłami dochodów były dotacje i subwencje, ponieważ w gminie występowały ograniczone możliwości zasilenia budżetu dochodami własnymi”.
Od 2007 roku nic się nie zmieniło – gmina dalej żyje z różnych dotacji, w dodatku się zadłuża. Innymi słowy – żyje ponad stan. A dokładnie mówiąc nie gmina, tylko „włodarz” w towarzystwie ubezwłasnowolnionej rady. Ludzie ci powinni każdą złotówkę trzy razy obejrzeć, zanim ją wydadzą. A oni wydają pieniądze na rzeczy drugorzędne. Oraz na rzeczy całkowicie zbędne. Wyrzucają pieniądze w błoto (dosłownie w błoto) – nasze (z naszych, lokalnych podatków) oraz wyżebrane gdzieś tam na zewnątrz. Ale ta żebranina kiedyś się skończy – i to szybciej, niż się niektórym wydaje. W całej Polsce dług publiczny narasta – nie darmo Donald, nie kończąc kadencji pierwszego ministra, ewakuował się do Brukseli. Na razie jeszcze zabawa trwa, także w nasze gminie. Możemy ten gminny nonsens sami przerwać, możemy też biernie czekać, aż się skończy, że tak powiem, siłą faktu – przez bankructwo.
Zważmy: większość samorządów w Polsce jest zadłużona, większość tnie koszta. Typowym zjawiskiem (wcale nie najważniejszym, ale dobrze widocznym) jest np. wyłączanie latarni ulicznych, stawianych w latach dobrego fartu (że to niby wzrośnie „bezpieczeństwo”) przy równie zbędnych chodnikach z krawężnikiem. Okazało się teraz (co było zresztą łatwe do przewidzenia), że nie ma kto płacić za prąd. Zjawisko takie obserwujemy też w naszej gminie. O tym, że te latarnie są zupełnie niepotrzebne, nikt nie pomyślał (a dokładnie: prawie nikt).
Łatwe pieniądze się skończą. Gmina Bobowa jest gminą biedną, bez liczących się dochodów własnych. Zostaniemy z gołą … na wietrze. I z plikiem weksli do spłacenia.
A co na to potężny „włodarz”, który teraz trzęsie gminą? Nie łudźmy się: wykona zawczasu (ma to już zaplanowane) taki sam manewr jak Donald. Może ktoś wtedy do niego zadzwoni: co mamy robić, radź coś! Usłyszy to, co w takiej sytuacji parę dni temu powiedział Donald (autentyczne): radźcie sobie sami!
Ps.
Ciekawostka.
Czytamy w pliku: „W 2007 roku wydatki na oświatę i wychowanie stanowiły blisko połowę całego budżetu gminy”.
Proste pytanie: skoro tyle łożymy na oświatę, to czemu te bobowskie szkoły są takie słabe (patrz: stosowne statystyki matur i innych egzaminów). Czy przypadkiem te szkoły nie są taką przechowalnią krewnych i znajomych, którzy „uczą”, jak tam umieją – z wiadomym skutkiem.
Kiedyś pod moim tekstem pojawił się komentarz niejakiego „Ciekawskiego”, który pisze o sobie, że jest „wieloletnim nauczycielem” (nie mam powodu mu nie wierzyć). Człowiek ten nie zna polskiej ortografii i ma problemy z elementarną logiką, wierzy natomiast niezachwianie w gminną „władzę”. Mam podstawy sądzić, że to jest typowy nauczyciel z gminy Bobowa. Tacy ludzie „nauczają” nasze dzieci. Jako się rzekło – z wiadomym skutkiem (statystyki!).
Połowę dochodów na oświatę ……….w tym na utrzymanie szkół …?
A rodzice muszą dawać kasę na malowanie klas,zakup firanek,stor,malowanie czy wymianę blatów przy ławkach! To zaś KASA na Komitet Rodzicielski!
Czy ktoś może mi powiedzieć co się z tymi pieniądzmi dzieje,na co idą
nasze pieniądze?
Dobrze,że nie trzeba dawać KASY na malowanie biur w Urzędzie Miejskim,albo na zakup FOTELA dla Burmistrza!