
Tym odcinkiem drogi wojewódzkiej nr 981 w Wilczyskach-Jeżowie burmistrz Wacław Ligęza i radny oraz sołtys Tomasz Tarasek przejeżdżają do pracy chyba codziennie, czasami po kilka razy. Nie trzeba powodzi ani wielkich opadów, żeby pomiędzy zabudowaniami rodziny Jurków i Jamrozowiczów w Jeżowie na asfalcie odkładały się sterty gałęzi i kamieni. Wystarczy tylko nawet krótki rzęsisty deszcz.
Po prostu droga gminna biegnąca wąwozem z Moronia zamienia się wtedy w rwący potok i na drodze wojewódzkiej (jest tutaj dość niebezpieczny zakręt, a zaraz potem przejazd przez tory kolejowe) lądują kamienie, żwir i gałęzie różnej wielkości. Właścicielka posesji po drugiej stronie drogi notorycznie zalewana jest przez wodę i stara się w dość prosty sposób zagrodzić jej drogę na swoje podwórko, budując niewysokie obwałowanie, co widać na załączonych zdjęciach. Od lat nikt nie zainteresował się tym problemem, chociaż sołtys Tarasek i burmistrz Ligęza nie mogą wyprzeć się wiedzy na ten temat.
A wystarczyłoby wbudować podłużną kratę w drogę gminną wiodącą z Moronia i odprowadzić wodę do przydrożnego rowu w pasie drogi wojewódzkiej. Takie rozwiązanie zastosowano przy kościele w Wilczyskach.
Tylko po co. Można jeździć po kamieniach i gałęziach, a podwórko należy przecież nie do wymienionych samorządowców. Ich nie zalewa! Niech się martwią w Zarządzie Dróg Wojewódzkich w Krakowie i Tarnowie.
Ta sprawa to zemsta Sołtysa i Burmistrza…za drogę na cmentarz i chodnik przy drodze wojewódzkiej..
Zemsta na…?