Już dwa tygodnie po zamachu w Smoleńsku, nieopodal, można rzec w naszej Lipnicy, bo niedaleko stąd do Jankowej i Wojnarowej, Aleksander Krzyżanowski, wraz z kilkoma sąsiadami, postawili brzozowy krzyż, żeby upamiętnić tę największą polską, narodową katastrofę po II wojnie światowej. I trzeba powiedzieć, że Ci Lipniczanie, z panem Aleksandrem na czele, złożyli, jakże skromny, ale przecież wielki hołd polskiej Parze Prezydenckiej i wszystkim pozostałym ofiarom zbrodniczej polsko-bolszewickiej ręki. Krzyż poświęcił ksiądz proboszcz Józef Pyrek z Jankowej i stoi już czwarty rok na skraju lasu i przypomina smoleńska Golgotę.
Dzisiaj 10 kwietnia 2014 roku, mija 4. rocznica smoleńskiej tragedii. W wielu miejscach naszego kraju odbędą się okolicznościowe msze, spotkania i manifestacje. Wielu z nas odmówi codzienną modlitwę w intencji kolejnych polskich ofiar złożonych na ołtarzu wolności, która – niestety – ciągle się od nas oddala.
Pamiętaj przechodniu, że jeśli los rzuci Cię dzisiaj, albo kiedykolwiek, do Lipnicy, i będziesz szedł drogą od Wojnarowej lub od Jankowej i staniesz wreszcie przed tym szczególnym Krzyżem, który posadowili dumni i wolni Lipniczanie, zapal wraz z nimi światełko wiary i wolności w hołdzie tym, „których zdradzono o świcie”!
Byliśmy uczestnikami i naocznymi świadkami historii Polski. Dziwne zrządzenie losu, wybierając termin wycieczki do Warszawy już w lutym wybraliśmy 16 – 18 kwietnia 2010 r. Kto przypuszczał wówczas, że do Warszawy pojedziemy w czasie uroczystości pogrzebowych.
W piątek (16 kwietnia) byliśmy w Senacie (chociaż był zamknięty dla zwiedzania), złożyliśmy wpis do Księgi Kondolencyjnej, zwiedziliśmy Stare Miasto, byliśmy pod Pałacem Prezydenckim. Złożyliśmy kwiaty. Nasza młodzież wspaniale się zachowywała. Na koniec przeszliśmy na Plac Piłsudskiego – było już wszystko przygotowane na sobotnie uroczystości żałobne. Zdjęcia tragicznie zmarłych w katastrofie pod Smoleńskiem na nas wszystkich robiły wrażenie. Jeszcze oglądnęliśmy zmianę warty honorowej i pojechaliśmy na nocleg.
Gimnazjaliści z naszej szkoły – Zespół Szkół w Szymbarku koło Gorlic, naprawdę byli bardzo wyciszeni, poruszeni tym co widzieli.
W sobotę rano (17 kwietnia) mój kolega opiekun oglądał TV i usłyszał wiadomość, że kolejka do Pałacu Prezydenckiego jest krótka ( czekanie do 1h). Padła propozycja, że może byśmy w niej stanęli. Wszyscy uczniowie chcieli stać w kolejce aby złożyć hołd parze prezydenckiej i zmarłym pracownikom Pałacu Prezydenckiego. Po śniadaniu podjechaliśmy pod Stare Miasto ( Warszawa wbrew przewidywaniom była pusta (nie było korków) – tylko komunikacja miejska i trochę samochodów osobowych). Przejście przez Stare Miasto i stanęliśmy w kolejce. W międzyczasie uczniowie wypowiadali się do radia, obserwowali poczty sztandarowe, wjazdy ważnych osobistości w kierunku Placu Piłsudskiego. Uczniowie mówili, że nie dłużyło im się stanie… mimo, że staliśmy około 4 godziny. I to wejście do pałacu Prezydenckiego… najpierw siedem trumien … pan Stasiak, pan Wypych, pani Katarzyna, pracownicy BORu. A potem na piętrze Para Prezydencka. Przeżycie na całe życie dla naszych uczniów i dla nas. Wyszliśmy pełni powagi i zadumy. A potem jeszcze kościól Św. Krzyża ( z sercem F. Chopina) i spacer w kierunku Belwederu. Tu kolejka była krótsza. Oddaliśmy hołd prezydentowi Ryszardowi Kaczorowskiemu. Na koniec Łazienki i tak minął drugi dzień. Ostatecznie zrezygnowaliśmy z Muzeum Chopina gdyż młodzież chciała stać do Pałacu Prezydenckiego. Słusznie zauważyli, że do muzeum mogą przyjechać w każdym innym czasie.
Niedzielę (18 kwietnia) rozpoczęliśmy Mszą Św. w kościele Stanisława Kostki. Potem zwiedzaliśmy Muzeum Księdza Jerzego Popiełuszki (niektórzy uczniowie z niedowierzaniem słuchali o czasach PRLu. Jeszcze z historii o tym się nie uczyli). Najważniejszym punktem niedzieli było Muzeum Powstania Warszawskiego. Właśnie kilka godzin wcześniej obok muzeum przejechał kondukt z parą prezydencką i porządkowi zbierali kwiaty. Tak prezydent Lech Kaczyński żegnał się ze swoim muzeum. A Warszawiacy tak żegnali się z prezydentem – Lechem Kaczyńskim i Jego małżonką Marią. Kwiatami wzdłuż trasy przejazdu konduktu. Nasza wycieczka z turystycznej przerodziła się w turystyczno- patriotyczną. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem czasu, chwil, zdarzeń.
Kosztowało to nas wiele nerwów, nasz wyjazd był pod dużym znakiem zapytania (wiem, że dużo wycieczek zrezygnowało ze względu na czas żałoby i głównych uroczystości pogrzebowych w stolicy. Wiadomo, że jako kierownik odpowiadałam za grupę 50 osób w tym 45 uczniów. Ja z dyrektorem szkoły i opiekunami ( po codziennych telefonach od poniedziałku -12.04-15.04.2010 r. do: Sejmu i Senatu, Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Ks. Jerzego Popiełuszki, Muzeum Chopina, przewodnika, Komendy Stołecznej Warszawy – w sprawie otwarcia, przejazdów po stolicy, możliwości parkingów itp.) zdecydowaliśmy o tym, że wycieczka się odbędzie. Ale podsumowując wyjazd do stolicy był on bardzo owocny z patriotycznego punktu widzenia. Jeden z uczniów stwierdził: „Będę o tym opowiadał moim wnukom”. A wielu rodziców dziękowało wychowawcom za ten wyjazd i lekcje patriotyzmu ich dzieci.
Dzisiaj jednak czuję satysfakcję i sama siebie pytam dlaczego „Los” wybrał nam ten czas, ten termin. I te przeżycia, które zapadną młodzieży do końca życia. Warszawa w tym czasie to miasto zadumy, miasto patriotyzmu, miasto klęski związanej z wielką stratą wspaniałych Obywateli i zarazem zwycięstwa jedności mimo ogromnego bólu. Tyle flag narodowych, tylu harcerzy, tłumy ludzi i kolejki do Pałacu Prezydenckiego i do Belwederu… Manifestacja patriotyzmu. Taką Warszawę wtedy zobaczyliśmy. Modlącą się po cichu na placach, pod pałacem, pojedynczo i w grupach, modlącą się płomieniami świec, zapachem dymu unoszącego się do nieba. Widzieliśmy dojrzałych mężczyzn na Placu Piłsudskiego płaczących pod ogromną ścianą 96 Ofiar katastrofy pod Smoleńskiem.
A o tej tragedii dowiedziałam się 10 kwietnia 2010 r. przed dziesiątą, na wycieczce pokolonijnej do Trzcinicy ( wieś ta słynie ze skansenu „Karpacka Troja”). Zwiedzając wcześniej zabytkowy kościółek ksiądz nam mówił, że Prezydent Lech Kaczyński będzie otwierał w lipcu tu w Trzcinicy skansen a chwilę później przy skansenie dowiadujemy się, że prezydent z osobami towarzyszącymi zginął w katastrofie w Smoleńsku. Dziwne dzieje naszej Ojczyzny.
Jeszcze chciałabym nadmienić, że zaraz na następny dzień 11 kwietnia odprawiona została w kościele parafialnym w Siedliskach Msza Święta, którą zamówiło nasze stowarzyszenie z Sędziszowej (Stowarzyszenie Przyjaciół Wsi Sędziszowa i Okolic) za poległą Parę Prezydencką i Wszystkich, którzy zginęli w tej straszliwej katastrofie.