Historia Polski ostatnich kilkudziesięciu lat, to dzieje barbarzyńskiego złodziejstwa. Zaczęli „czerwoni” w PRL-u, ale trzeba przyznać, że nie mieli, w tym względzie, takiej śmiałości jak elity III RP. Bo pieniądz, a także majątek materialny, miały wtedy inną wartość niż dzisiaj, bo nie były „pogańskim bożkiem”, do którego modły zaczął wznosić w III RP i Kowalski, i Malinowski, skutecznie otumanieni przez TVN, POLSAT i Gazetę, zwaną dla niepoznaki, Wyborczą. W PRL-u obaj panowie godzili się pokornie na Fundusz Wczasów Pracowniczych w Pcimiu Górnym albo w Pacanowie (bez urazy, proszę mieszkańców Pcimia i Pacanowa, to tylko chwyt retoryczny) i to im wystarczało. Jeśli chcieli więcej, zapisywali się do PZPR-u. Kudy było im do fortun 100. najbogatszych Polaków, powiązanych w większości z SB, albo do dóbr zgromadzonych, nomen omen, w wielkoobszarowym „Realu”, albo wypasionych bryk, albo do reklam nadawanych przez mainstream, gdzie piękni, młodzi, zdrowi i zamożni, już dawno zbudowali „zieloną wyspę” i chyba tylko ptasiego mleko im brakuje.
„Czerwoni” kradli na potęgę, tak jak Wojciech Jaruzelski, który do dzisiaj mieszka na Ikara w Warszawie, w zagrabionym domu. Kradł Edward Gierek, gdy budował sobie willę bodaj w Sosnowcu. Kradli ci od „afery żelazo” i kradli ci od FOZZ-u. Kradli ci, którzy zapisali się do PZPR-u, ZSL-u i SD, bo z chwilą złożenia podpisu pod deklaracją partyjną, otrzymywali przywilej zakupu poloneza albo małego fiata, na tzw. talon, tj. za psie pieniądze. Tych złodziejskich przywilejów było oczywiście znacznie więcej. Cement, telefony, grzejniki, mieszkania, cegły, terakoty i inne wszelkie budowlane i niebudowlane badziewie można było „jakoś” załatwić, czytaj ukraść. Kowalski i Malinowski dobrze wiedzą do dzisiaj, jak z tych przywilejów korzystać. Są one bowiem, tutaj nad Wisłą, ponadczasowe. III RP takie przywileje od początku honorowała i przekuwała w czyn sieć kantorów Gawronika, kasę Grobelnego, oscylator ART-B, afery alkoholowe, hazardowe, węglowe, rywinowe, orlenowe i tylko sam diabeł dokładnie zinwentaryzował wszystkie pozostałe. I chichocze, a także zamiata ogonem, trwając w permanentnym orgazmie.
III RP doprowadziła kunszt złodziejski do perfekcji. Bo cichaczem uczyniła zeń podstawę ustrojową państwa. Pezetpeerowskiego drobnego, w gruncie rzeczy, złodziejaszka, zastąpił wybrany przez naród poseł, radny, wójt i burmistrz, a de facto gangster w białym kołnierzyku i w płaszczu po kostki. Bo to on ma dostęp do konfitur i on jest tych konfitur dysponentem.
Balcerowicz z Mazowieckim dali sygnał. I zaczęła się kradzież na wielką skalę. To już nie był problem willi pierwszego sekretarza albo innego kacyka partyjnego. Od 1989 roku z zimną krwią zaplanowano grabież całego państwa. Zaczęto od rozbiórki funadamentów. Sprzedawano co się da i za byle co, naród uwierzył, że tylko własność prywatna się liczy i dlatego wyzbywał się swojej własności. Majstersztyk. Dzisiaj pozostała tylko reklamacja do Pana Boga. Nie ma hut, stoczni, polskiej prasy, polskiego cukru, polskich banków, polskiej telekomunikacji, polskich sklepów, za chwilę nie będzie polskiej ziemi. Możesz, Drogi Czytelniku, kontynuować tę wyliczankę.
Ale Pan Bóg dał nam wolną wolę i patrzy na nas z politowaniem, ale rozliczy nas dopiero po śmierci. I będzie krzyk i zgrzytanie zębów, ale głupcy gniewu Wszechmogącego się nie boją!
Listę wielkich złodziei III RP otwiera Leszek Balcerowicz, a w krok za nim idzie jego (albo Sorosa) protektor Tadeusz Mazowiecki. W tle, ale bardzo, bardzo blisko pojawiają się w szeregu następujące postacie: Lech Wałęsa, Jan Krzysztof Bielecki, Janusz Lewandowski, Waldemar Pawlak, Józef Oleksy, Jerzy Buzek, Bronisław Geremek, Adam Michnik, Marek Belka, Leszek Miller, Aleksander Kwaśniewski, Donald Tusk, Bronisław Komorowski, Jan Vincent Rostowski, jeśli o kimś zapomniałem, to proszę o sygnał! Nie wymieniłem „Kazka” Marcinkiewicza, bo głupie „toto” i nic nie rozumiało „toto”, z tego, co się wokół niego dzieje – „Isabel, mon amour, yes, yes, yes”.
Nie wymieniłem także Jarosława Kaczyńskiego, bo ten facet ma ostatnią szansę, żeby wyjść z honorem z tego gangsterskiego labiryntu. Jego karta, choć nie całkiem czysta, jest jednak ciągle otwarta, w przeciwieństwie do kart, np. Tuska, czy Millera albo Kwaśniewskiego. Czas pokaże!!! Niestety nie obiecuję sobie zbyt wiele, ale jestem czujny!!!
Złodzieje od Buzka najpierw „wpuścili” nas w OFE pod palmami, a potem złodzieje od Tuska nas w OFE ograbili z tych palm. I co tu więcej napisać! Przekręt stulecia. Miro miał rację, niestety, to jest dziki kraj. Komu jak komu, ale gangsterowi warto akurat uwierzyć w tak delikatnej przecież sprawie. Gangsterzy też przecież mają swój gangsterski honor i chociaż Mira trudno porównać do kasiarza Kwinty, to odrobina wyrozumiałości mu się należy. Gangster też człowiek i trzeba ufać, że może kiedyś się nawróci i podzieli się z nami swoją wiedzą… Postawiłem trzy kropki i ubawiłem się „po pachy” tym co napisałem!
Nie chcę Was martwić, ale Polsce nie pomoże nawet kolejna rewolta narodowa, jak w sierpniu 1980 roku. Bo po rewolcie do władzy dorywają się kolejni gangsterzy. Taka jest, niestety, logika dziejów. I nie ma silnego, który by ja zanegował. Porzućcie zatem wszelkie nadzieje!
Diabeł nad Białą zamiata ogonem!
Myślę, że umożliwia to różnym przedstawicielom demokratycznie przez naród wybranym, stosowany akt prawny stojący nad Konstytucją III RP, to jest książeczka czekowa. Obowiązująca w całej III RP. Niema w takiej sytuacji dwuinstancyjności.