Ywetcie Waleckiej, Markowi Rafie i Maciejowi Trybusowi!
I kiedy opublikowałem na tych łamach wypowiedzi burmistrza Wacława Ligęzy, przewodniczącego Stanisława Siedlarza i radnego Tomasza Taraska ze słynnego reportażu o „recenzencie” z Wilczysk, to sobie pomyślałem, że oddzielnymi pismami, zgodnie z wymogami Kodeksu postępowania administracyjnego, wystosuję wniosek do w/w panów, aby łaskawie udzielili mi odpowiedzi na zadane (w moim tekście) publicznie pytania i ustosunkowali się merytorycznie do swoich, własnych przecież, oświadczeń, które wypowiedzieli przed przychylnym okiem kamery RTV Gorlice, indagowani przez wybitną dziennikarkę obywatelską Ywettę Walecką. Nauczony bowiem jestem przykrym doświadczeniem, że bobowskie władze nigdy nie wydały żadnego oświadczenia, z własnej nieprzymuszonej woli, na temat zarzutów i problemów, poruszanych przeze mnie od ponad 7. lat na łamach moich gazet. Metodą na zaklinanie rzeczywistości było milczenie lub wypowiedzi, na przykład na zebraniach wiejskich, ograniczające się do agresywnej propagandy pod hasłem „ten pan kłamie”!
No i, w zasadzie się nie rozczarowałem. Bo w niedługim czasie nadeszły dwie odpowiedzi: od burmistrza Ligęzy i od przewodniczącego Siedlarza. Tylko radny Tomasz Tarasek nie kwapi się na razie do udzielenia mi odpowiedzi, ale może jednak przekona się, że warto odpowiadać na pisma, zwłaszcza, że zostają one wtedy podane przeze mnie do publicznej wiadomości. A nic tak przecież nie wspiera działalności publicznej, nie tylko lokalnego polityka, a nie ulega wątpliwości, że takim właśnie lokalnym politykiem pan Tomasz Tarasek jest, jak szczera, otwarta i publiczna komunikacja z wyborcami.
Niniejszym zatem podaję do publicznej wiadomości pisma, w tzw. przedmiotowej sprawie, panów samorządowców Ligęzy i Siedlarza. Oto one; a jeśli nadejdzie odpowiedź od radnego Taraska bezzwłocznie zostanie ona oczywiście ujawniona.
Szanowny Czytelniku, jak widzisz z dużej chmury mały deszcz. Samorządowcy, i to bardzo funkcyjni, Wacław Ligęza i Stanisław Siedlarz w stylu skrajnie aroganckim, uchylili się od odpowiedzi. Użyli w tym celu kuriozalnej wprost argumentacji, która „ździebko” kompromituje ich nie tylko intelektualnie.
Zacznijmy od analizy odpowiedzi udzielonej przez przewodniczącego Rady Miejskiej w Bobowej Stanisława Siedlarza, okraszonej wszelakimi dumnymi pieczęciami i własnoręcznym podpisem pana przewodniczącego. Pan przewodniczący napisał:
W odpowiedzi na Pana pismo z dnia 5 sierpnia 2013 r. informuję, iż stwierdzenia w nim zawarte odnoszą się wyłącznie do Pańskich prywatnych ocen i subiektywnych odczuć, nie związanych z pełnioną przeze mnie funkcją Przewodniczącego Rady Miejskiej w Bobowej.
Do kroćset, zakląłem sobie pod nosem, przecież ja dokładnie zacytowałem wypowiedź przewodniczącego Siedlarza z reportażu RTV Gorlice. Pan przewodniczący stoi sobie we własnej osobie przed kamerą i Ywettą Walecką, wygląda na to, że nikt go do niczego nie zmusza, bronią nie grozi i używa własnych organów mowy i myśli, tj. warg, języka i mózgu, i sam, osobiście, wypowiada tyradę na temat Macieja Rysiewicza, a autorzy reportażu zapowiedzieli go jako przewodniczącego Rady Miejskiej. Ale to, jak widzisz, Szanowny Czytelniku, nic nie znaczy. Pan przewodniczący uważa mnie i Was za kompletnych durniów, bo sugeruje expressis verbis, że to co on powiedział, to są „prywatne oceny i subiektywne odczucia” Macieja Rysiewicza. Uff, to już nawet nie jest genialne zagranie, to jest finezja posunięta do granic absolutu. W dalszej części pisma przewodniczący Siedlarz próbuje być jeszcze bardziej odkrywczy, gdy stwierdza, że jego odpowiedzi związane były z zakresem zadanego pytania. No, ma się rozumieć, że tak, dlatego być może wszystkiemu winna jest Ywetta Walecka, która tak zadała pytanie, że pan przewodniczący musiał łgać w żywe oczy, a gdy Maciej Rysiewicz wnosi o wyjaśnienia w sprawie tych łgarstw, to pan przewodniczący z rozbrajającą szczerością oświadcza, że on przewodniczący Rady Miejskiej nie znajduje uzasadnienia do wypowiadania się w kwestii Macieja Rysiewicza ocen, dotyczących przedmiotowego reportażu. To ja panu oświadczam, panie przewodniczący, że pan bredzi, jak w malignie. Zadałem panu proste, konkretne, merytoryczne pytania i jedno z nich teraz dla przykładu przypomnę:
(…) czy jako redaktor czasopisma „Bobowa Od-Nowa” (od 2007 roku), a także blogu, podstrony „Gorlice i Okolice”(od 2013 r.) byłem zapraszany, od tego czasu, na posiedzenia sesji Rady Gminy i Miasta oraz kiedy byłem zapraszany, proszę podać pełną inwentaryzację zaproszeń. Liczą się konkretne daty.
Pan, panie przewodniczący, na takie proste pytanie nie może odpowiedzieć? Pan, który od lat piastuje jedną z najważniejszych funkcji samorządowych w gminie Bobowa? A ja panu powiem, dlaczego pan nie może odpowiedzieć na takie pytanie. Bo pańska wypowiedź dla Ywetty Waleckiej, to był stek kłamstw. A skoro uchylił się pan od odpowiedzi, to tym samym przedłożył pan dowód rzeczowy na taką właśnie okoliczność.
I jeszcze jedno, pan nie jest „bogiem i carem” i nie panu rozstrzygać, na jakie pytania będzie pan odpowiadał, a na jakie nie. Mówiłem o tym wielokrotnie, ale powtórzę jeszcze raz prawdę, o której pan i pana koleżanki i koledzy z Rady Miejskiej dawno zapomnieli. Obowiązkiem pana jest służyć obywatelom i pokornie odpowiadać na ich pytania, nawet najbardziej niewygodne, a nadto nie oceniać życia obywateli i z pozycji funkcjonariusza publicznego rozsądzać o ich prywatnych ocenach i subiektywnych odczuciach. Pan, jak pies, powinien służyć obywatelom z pokorą, tak, właśnie z pokorą. Pomyliły się panu role, panie przewodniczący. Bo to obywatele, w tym Maciej Rysiewicz, są od ocen, a nie pan. Bo pan jest na służbie obywateli, wybrany z woli ludu!
No cóż, uchylił się pan od odpowiedzi dla „Bobowej Od-Nowa” i „Gorlic i Okolic”. Oddał pan mecz walkowerem. Rozumiem jednak, że nadal będzie pan udzielał skwapliwie wywiadów RTV Gorlice i będą to „odpowiedzi związane z zakresem zadanego pytania”. Na „zakres zadanego pytania” przez Macieja Rysiewicza, nie znajdzie pan uzasadnienia, żeby odpowiadać. Żałosne, ale prawdziwe!
Podobną strategię przyjął burmistrz Wacław Ligęza. On też ex catedra stwierdza, że on, burmistrz, nie znajduje podstawy prawnej jak i faktycznej do ustosunkowania się do Macieja Rysiewicza subiektywnych przemyśleń i rozważań na temat reportażu, którego autorem i redaktorem była RTVG. Spróbujmy wymienić choćby kilka z moich „subiektywne przemyślenia i rozważania”, które w charakterze merytorycznych pytań do burmistrza Wacława Ligęzy zadałem w moim artykule „Ten pan”:
1. Zadałem panu pytanie dlaczego obywatel nie może zwrócić się do urzędu z pismami wnioskowymi zgodnymi z Kodeksem postępowania administracyjnego?
2. Zadałem panu pytanie, jak długo jeszcze będzie pan informował mieszkańców gminy Bobowa, że złoży/składa pan pozew z oskarżenia prywatnego przeciwko dziennikarzowi obywatelskiemu Maciejowi Rysiewiczowi? (A tak swoją drogą, jeśli zamierza pan taki prywatny pozew składać, to dlaczego wydał pan publiczne pieniądze na kancelarię radcy prawnego Kaweckiego w przedmiotowej sprawie?)
3. Zadałem panu pytanie dlaczego pan jest bezsilny, gdy Maciej Rysiewicz pomawia i szkaluje?
4. Panie burmistrzu zadałem panu pytanie, co to znaczy, że Maciej Rysiewicz działa z niskich pobudek?
5. Panie burmistrzu zadałem panu pytanie wprost, gdzie są te niskie pobudki, dlaczego są niskie i co to znaczy, że są niskie?
6. Panie burmistrzu złożyłem także wniosek o przedłożenie urzędowej wykładni prawa, dotyczącej pańskiego oświadczenia, że nie jestem stałym mieszkańcem gminy Bobowa?
7. Panie burmistrzu wniosłem również o podanie liczby osób „które zostały dotknięte pomówieniami, oskarżeniami, które czuły się poniżone, zniesławione” na moich stronach internetowych. Wnosiłem także o podanie definicji „osoby” i dokonanie rozgraniczenia pomiędzy osobami „prywatnymi”, „urzędowymi” i „samorządowymi”.
Nie chciał pan odpowiedzieć na te pytania, a powód jest taki sam, jak w przypadku przewodniczącego Siedlarza. Nałgał pan, w sposób wyjątkowo perfidny na mój temat. Nie podał pan żadnych przykładów. Pańskie oświadczenie przed Ywettą Walecką i RTV w Gorlicach, to inwektywy i kłamstwa. Wygląda na to, że pobierał pan dobre lekcje propagandy za tzw. komuny. Siedzi pan sobie w swoim gabinecie, Ywetta Walecka spija „słodycz”, a właściwie jad z pana warg, w godzinach pracy, jako burmistrz Bobowej udziela pan wywiadu dla telewizji, którą samorządowe władze bobowskie de facto sponsorują i z zimną krwią oświadcza pan, że moje pytania miały charakter retoryczny. Proszę sobie zobaczyć w słowniku języka polskiego, co to są pytania retoryczne, panie burmistrzu.
Mam dla pana, jeśli jest pan już po lekturze w/w słownika, w związku z tym bardzo złą wiadomość. Bo jeśli pan samodzielnie napisał do mnie pismo z dnia 19 sierpnia 2013 r., znak ROiSO.1431.2.2013, to znaczy, że powinien pan bezzwłocznie podać się do dymisji, między innymi ze wstydu – to taka kategoria etyczna panie burmistrzu, gdyby pan nie wiedział. Ale jeśli ktoś panu to pismo napisał, a pan je tylko podpisał, to niech pan zwolni tego pracownika w trybie natychmiastowym. Bo stwierdzenie, że moje pytania mają charakter retoryczny, wobec czego nie wymagają odpowiedzi, dowodnie świadczy, że wreszcie przyznał się pan do stawianych sobie zarzutów. Nie musi pan ich komentować, zaprzeczać, tłumaczyć, odpowiadać, bo pytanie retoryczne, to jak stwierdzenie faktu, rzeczywistość poza jakąkolwiek dyskusją. Złapał się pan, panie burmistrzu, na, przez siebie samego, zastawione wnyki.
I na koniec powiem panu jeszcze jedną rzecz. W godzinach pracy, w miejscu pracy, gdy Ywetta Walecka zadaje panu, panie burmistrzu, pytania, żadna z wypowiadanych przez pana kwestii nie abstrahuje od wykonywanych przez pana funkcji i zadań burmistrza Bobowej.
Jak pan pójdzie z kolegą na wódkę do baru po godzinach pracy i nagada pan koledze bzdur na mój temat o donosach, o szkalowaniu, o granicach przyzwoitości Kowalskiego, Malinowskiego, czy Rysiewicza, to w barze pies z kulawą nogą nie zainteresuję się taką opowieścią. W tym wypadku, w sprawie „recenzenta”, przed Ywettą Walecką i RTV w Gorlicach, wobec kilku, a może kilkunastu tysięcy widzów tego reportażu, złożył pan oficjalne wystąpienie (wypowiedź) jako burmistrz Bobowej. I nie ma pan szans przed tym uciec. Choćby nie wiem jak zaklinał pan rzeczywistość!
W sumie to panu nie zazdroszczę. Tak tchórzliwie uchylić się od odpowiedzialności i nie podjąć rzuconej rękawicy? Życzę panu w związku z tym kolejnych miłych pogawędek z Ywettą Walecką przed kamerami RTV Gorlice. Ywetta Walecka nie zapyta pana o znak B-18, o kajaki i rowery wodne, o kontrole RIO, o „Naszą Gminę”, o poziom nauczania w szkołach, o OPS w Bobowej, o zezwolenia na pobór żwiru, o niezdatną do picia wodę w jankowskiej studni, o pana rolę w sprawie wodociągu w Brzanie, czy o inne niezarejestrowane wiejskie spółki wodne, o utrudnianie dostępu do informacji publicznej… Uzbierało się tego trochę, panie burmistrzu. „Recenzent” czuwa, a pan zgrzyta zębami. Rozumiem, że może się pan wyżyć i kłapać wszem i wobec o kłamstwach „recenzenta”, zwłaszcza, gdy słucha Ywetta Walecka, sam słyszałem, ale jak przychodzi, co do czego, to na konkretne pytania Macieja Rysiewicza nie chce pan odpowiedzieć.
plotka poszła, że podobno Książkiewicz z Bobowa24 dostaje 500 zł miesięcznie od gminy, pytanie za co? i po co?