A w Grenadzie zaraza!

Polskę ogarnia coraz większy chaos. Niestety, w każdym segmencie życia publicznego. Państwo, jako opoka życia jego obywateli, już właściwie tutaj nad Wisłą nie istnieje. Pozostały tylko pozory. To, czego doświadczamy na codzień to zwykła fasada struktur państwowości, sztuczne, teatralne dekoracje. W istocie żyjemy na gruzach organizmu, który winien porządkować każdy dzień naszego życia, tu i teraz. Finanse publiczne w opłakanym stanie, infrastruktura takoż. Służba zdrowia, edukacja, wymiar sprawiedliwości, armia, wolność słowa wymagają natychmiastowej reanimacji, ale nie ma nawet kroplówki, którą należałoby podłączyć do tego systemu. Naród jako społeczeństwo albo społeczeństwo jako Naród znalazło się w najbardziej niebezpiecznym stadium, bo w rozsypce, a zbyt wielu na emigracji. I nie jest w stanie uzgodnić nawet najbardziej podstawowych dezyderatów współżycia publicznego, na przykład w sprawie zamachu w Smoleńsku. Rozchwianie ideologiczne i moralne dopadło współczesnych Polaków na przełomie XX i XXI wieku i trzyma ich za gardło. Jeszcze chwila i nie będziemy mieli czym oddychać. Ktoś być może powie, że „bronią się jeszcze twierdze Grenady”, ale Poeta echem odpowiedział, że jednak „w Grenadzie zaraza”.

Mam nieodparte wrażenie, że nad polskim chaosem ktoś czuwa i bez przerwy podkłada drwa do tego pieca. Polakom, którzy wyszli poranieni i zmaltretowani z II wojny światowej, natychmiast nasypano na otwarte rany tony soli, żeby unicestwić w zarodku nadzieję o wolności. Dzisiaj już tylko sprzedawczyk albo głupiec może uważać, że PRL w jakiś istotny sposób różni się od III RP. Zmieniły się tylko nieco instrumenty otumaniania społeczeństwa, gdy z upodlającej gospodarki kartkowej i sklepów z octem na półkach, zaoferowano nam Lidle, Reale i Biedronki. Amok, jak można się było spodziewać, sięgnął zenitu. I trwa!

Współcześni Polacy powoli, ale systematycznie podrzynają gałąź, na której siedzą – mniej lub bardziej świadomie. Niestety dali się omamić polityce „ciepłej wody w kranie”, niedostrzegając, że wyrosła ona na antypolskiej frazie, że „polskość to nienormalność”. Zanikła w naszym społeczeństwie, tak cenna kiedyś, zdolność do kreowania lokalnych, altruistycznych autorytetów, na rzecz wyboru oportunistów i karierowiczów. Polska pełna jest teraz takiego łajna, pogrobowców bolszewizmu, którzy dorwali się do władzy, na przykład w samorządach i rozkradają ten kraj, z ustami pełnymi frazesów o dobrze publicznym, które im przyświeca.

To jest felieton bez happy endu. Sprawy zaszły niestety za daleko. Polacy znaleźli się w matni i nie ma takiej ziemskiej siły, która wydobyłaby ich z tej otchłani. Upadek dumnego i wielkiego kiedyś Państwa i Narodu, postępuje. Niestety nieubłaganie!

(Odwiedzono 3 razy, 1 wizyt dzisiaj)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *