Uważnego Czytelnika „Gorlic i Okolic” nie powinien zaskoczyć artykuł Macieja Wiśniowskiego, który (za zgodą autora) postanowiłem opublikować na moim portalu. Uważny Czytelnik dostrzeże liczne podobieństwa do wielu historii, opisanych przeze mnie na www.gorliceiokolice.eu z działalnością organów samorządu terytorialnego w małopolskich Niepołomicach, o których napisał Wiśniowski. Artykuł pt. „Żony szwagra matki brata syn”, jak w pigułce pokazuje korupcyjne mechanizmy działania polskiego samorządu terytorialnego, a te tematy podejmowałem wielokrotnie, ot choćby sprawę finansowania prywatnej telewizji z pieniędzy publicznych, topienie publicznych pieniędzy w błocie w imię fantasmagorii o rowerach wodnych i kajakach, przekręty na Magurze Małastowskiej, historię działacza związkowego, który jednocześnie pełni wysokie samorządowe funkcje, grabież w najstarszej polskiej rafinerii, czy działalność stowarzyszenia, które podobno ma wspierać przedsiębiorczość. W poniższym tekście znajdziecie jeszcze więcej analogii, także systemowych i będziecie mogli sobie odpowiedzieć na pytanie, czy mój felieton o grzechu pierworodnym polskiego samorządu terytorialnego został wyssany z palca?
Jednym z negatywnych bohaterów tej opowieści jest także człowiek, który otarł się bezpośrednio o aferę „10 ton”, którą wielokrotnie opisywałem. Mowa o byłym wojewodzie małopolskim Stanisławie Kraciku. Jako wydawca tego tekstu dedykuję artykuł Macieja Wiśniowskiego gorlickim, mainstreamowym dziennikarzom, którzy jak diabeł święconej wody unikają recenzowania działań władzy, konserwując w ten sposób najgłębsze patologie polskiego życia publicznego w III RP. Wiem, wiem wzory czerpiecie z PRL-u. W Niepołomicach też mają prasę i też czerpie ona wzory z PRL-u… nie jesteście sami, a w kupie zawsze raźniej. Tylko trochę ten „recenzent” stoi wam ością w gardle.
Maciej Wiśniowski
Żony szwagra matki brata syn
Gmina mała czy duża – ustawki finansowe wszędzie takie same.
Niepołomice słyną z XIV-wiecznego pięknego zamku królewskiego, w którym mieszkał Kazimierz Wielki. Gdyby poczciwina król wiedział, że jego chałupa stanie się przyczyną waśni 600 lat potem, kazałby ją wysadzić w powietrze dla świętego spokoju poddanych.
Testament burmistrza
Długoletnim burmistrzem Niepołomic był Stanisław Kracik. To znany polityk samorządowy, bardzo ambitny. Najpierw w Unii Demokratycznej, potem w Unii Wolności, później popierała go Platforma Obywatelska, do której wreszcie wstąpił, gdy drugi raz starł się z Jackiem Majchrowskim w wyborach na prezydenta Krakowa. Dwa razy z rzędu przegrał. Wsławił się tym, że przyciągnął do miasta koncern Coca-Coli (postawiła tu wytwórnię) i mnóstwo innych firm.
Niepołomice bogaciły się w oczach. Kracik rządził do roku 2009, kiedy to odszedł w glorii na stołek wojewody małopolskiego. Po jego odejściu na stanowisku zastąpił go dotychczasowy zastępca Roman Ptak. Nie wziął się znikąd. Przez wiele lat był asystentem Kracika, potem sekretarzem w gminie, której burmistrzem był Kracik.
Można się domyślać, że Stanisław Kracik potrafi dbać o swoich ludzi. W 2002 r. powołano Fundację Zamek Królewski w Niepołomicach. W 2006 r. na prezesa burmistrz Kracik powołał Barbarę Ptak, żonę swojego zastępcy. Fundacja podpisała umowę z gminą. Bez przetargu. Na jej podstawie ustalono, że ma administrować nieruchomością zabudowaną Zamek Królewski. Potem jakoś to się rozszerzyło i fundacja nie tylko administrowała, ale przede wszystkim prowadziła w pomieszczeniach zabytkowego zamku działalność zarobkową. Zarabiała na hotelu, restauracji i kawiarni. Wszystko byłoby doskonale, gdyby płaciła za to gminie pieniądze. W rzeczywistości jest odwrotnie: to gmina płaci publicznym groszem fundacji na jej działalność. A jak się żoninej fundacji powinie noga, to mężowska gmina zawsze chętnie dorzuci trochę kasy z kieszeni podatnika.
Rozliczenia, że oczy bolą
Rozliczenia fundacji z gminą stoją na łbie. Fundacja oficjalnie gospodaruje na 2000 mkw., choć w istocie robi pieniądze na niemal 4000 mkw. A i to płaci gminie mniej więcej jedną trzecią tego, co powinna. Teraz będzie płaciła jeszcze mniej, bo 14 czerwca 2012 r. radni uchwalili, że fundacja będzie wynajmować od gminy pomieszczenia na zamku za symboliczną złotówkę za metr kwadratowy. Byłoby to eleganckim gestem, gdyby obejmowało wszystkich użytkowników nieruchomości komunalnych w gminie. Ale tylko żona burmistrza cieszy się taką łaskawością. Gmina płaci też fundacji za wszystkie swoje posiedzenia, które odbywają się w pomieszczeniach zamkowych.
Fundacja pobiera opłaty za imprezy organizowane przez gminę i nie daje z tego nic, na dodatek każe sobie jeszcze płacić. I gmina grzecznie wyskakuje z kasy.
Gdy okazało się, że fundacja zalega gminie na niemal 800 tys. zł, ta przekazała szybciutko 900 tys. zł mieszczącemu się w zamku muzeum, które zalegało fundacji z czynszem. Po czym muzeum zapłaciło fundacji, a ta za te pieniądze uregulowała zaległości. To dobry patent, żeby gmina sama sobie płaciła, udając, że płaci komu innemu. Powiązania rodzinne między fundacją a władzami gminy dodają smaczku.
Ptak daje na Ptakową
Gdy Roman Ptak w 2009 r. został burmistrzem, radni zaproponowali, żeby jego żona przestała pełnić funkcję prezesa, bo to ewidentny konflikt interesów. Burmistrz odpowiadał, że nie on przecież mianował małżonkę na to stanowisko, nie ma mowy więc o nepotyzmie. I żona pozostała.
W 2009 r. NIK w protokole kontrolnym zwróciła uwagę, że gospodarowanie gminnym mieniem komunalnym jest prowadzone bez podstaw prawnych. Burmistrz się nie przejął.
Regionalna Izba Obrachunkowa w wystąpieniu pokontrolnym 2010 r. stwierdziła, że w gminie nie jest respektowane prawo zamówień publicznych. Burmistrz nie zwrócił na to uwagi.
Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego z kwietnia 2013 r. wskazał, że burmistrz narusza prawo o samorządach, wynajmując mienie komunalne bez uchwały określającej zasady gospodarowania nieruchomościami komunalnymi. Do dziś oczywiście nic się w tej sprawie nie zmieniło.
Gmina wyremontowała fundacji pomieszczenia restauracji, które następnie przekazała uprzejmie żoninej fundacji ze stawką czynszu 1 zł/mkw. To duża uprzejmość, jeśli zważyć, że poprzedni właściciel płacił czynsz w wysokości 27 zł/mkw. Urząd gminy poręczył też kredyty fundacji na zakup urządzeń kuchennych za prawie 250 tys. zł.
Wobec ciągłych awantur o to, na jakiej powierzchni fundacja żony pana burmistrza zarabia pieniądze, burmistrz Ptak zobowiązał się do przygotowania dokumentów związanych z prawidłowym i ostatecznym pomiarem i przedstawienia ich radzie. Do dziś tego nie zrobił.
Radni obliczają, że gmina traci na fundacji żony burmistrza ok. 600 tys. zł rocznie.
W 2010 r. burmistrz zdecydował, że nie będzie pobierał czynszu od fundacji swojej żony, na czym straciła 235 tys. zł.
W tym samym roku umorzył fundacji podatek od nieruchomości w wysokości 13 tys. zł. Po kontroli powyższych decyzji kontrolerzy skarbowi nakazali urzędowi gminy zapłacić 64 232 zł i 10 tys. zł odsetek kary od niewystawionych faktur. I burmistrz zapłacił. Z publicznych pieniędzy, oczywiście. Zwrócić ze swoich nie zamierza.
W 2011 r. powołano radę fundacji. Pan Ptak stwierdził, że to działanie, które poprawia społeczny nadzór nad tą instytucją. Modyfikacja sprawi, że pojawi się rada fundacji – organ mający pełnić funkcję, która będzie analogiczna do działań rady nadzorczej w spółkach prawa handlowego. W skład rady wszedł Stanisław Kracik, czyli ten, który powołał żonę burmistrza na stanowisko, wieloletni radny z Niepołomic i dyrektorka Muzeum Narodowego w Krakowie. Pod koniec grudnia 2011 r. rada na szefową fundacji wybrała – co za niespodzianka – Barbarę Ptak.
Gmina aż piszczy
Dochód na jednego mieszkańca gminy wynosi 2675 zł, co daje jej pierwsze miejsce w rankingu najbogatszych gmin Małopolski.
Zadłużenie na jednego mieszkańca gminy wynosi 2593 zł, co daje jej drugie miejsce wśród najbardziej zadłużonych gmin w Małopolsce.
Wydatki na inwestycje wynoszą 1640 zł, co plasuje gminę w połowie stawki.
Na promocję gmina wydała w 2011 r. 1 196 000 zł. Na plany zagospodarowania 144 000 zł. Na meliorację 247 000 zł.
W październiku prokuratura rozpoczęła badania, czy w Niepołomicach nie złamano prawa. Sprawą zajmuje się CBA. Agenci CBA uznali, że w latach 2007-2011 fundacja płaciła do budżetu gminy kwoty mniejsze, niż powinna.
Powie ktoś, że się czepiam, ponieważ są przecież radni, którzy mogą patrzeć burmistrzowi na ręce. To prawda, pod warunkiem że nie są zależni od urzędu gminy, czyli burmistrza.
Radni bezradni uzależnieni
Przewodniczący Komisji Budżetowej ma dwóch synów, z których jeden pracuje w urzędzie gminy, a drugi w przychodni zdrowia. Przewodniczący Komisji Rewizyjnej jeszcze jako radny w poprzedniej kadencji wynajął od gminy nieruchomość, w której prowadził działalność gospodarczą. Urząd wojewody nakazał mu zrzec się mandatu radnego, ale uczynił to na koniec kadencji; decyzja ta nie zdążyła wejść w życie. W tej kadencji ten sam radny kupił od gminy tę nieruchomość z 99-procentową zniżką. I Komisja Rewizyjna nie podejmuje żadnych działań kontrolnych gospodarki finansowej gminy.
Przewodniczący klubu radnych PO jest nauczycielem w miejscowej szkole, a jego żona dyrektorem tamże. Przewodniczący rady gminy jest prezesem gminnej spółdzielni. Radni powiązani są z burmistrzem, który ich karmi i odziewa. Trudno się dziwić, że tracą jaja w kontrolowaniu władzy wykonawczej.
Miejscowa prasa to ślicznie wydawany miesięcznik na kredowym papierze, naczelny redaktor mieszka w Warszawie i dojeżdża raz na jakiś czas, pobierając za to pensję w wysokości 4500 zł. Nie znajdziemy tam materiałów krytycznych wobec burmistrza i sytuacji w gminie.
Iluzoryczny jest nadzór rady nad działaniem zarządu – komisje rad faktycznie nie mają zdolności kontrolnych. Słabo również funkcjonują narzędzia kontroli obywatelskiej: media lokalne często są kontrolowane przez władze samorządowe, a dostęp do informacji publicznej ograniczony. (…) Władza lokalna przyznaje „swoim” różne dobra (stanowiska, środki inwestycyjne, inwestycje…) i w ten sposób obywatele stają się klientami, a nie partnerami w dialogu (Jerzy Hausner „Osiem chorób, które doprowadzą samorząd w Polsce do uwiądu”).
(źródło: Maciej Wiśniowski, Żony szwagra matki brata syn, „Nie” 20/2013, s. 15)
No w końcu ktoś to opisał jak niepołomicka sitwa demoluje piękne .miasteczko.Proszę jeszcze opisać układ deweloperski.Już budują bloki i szeregowki prawie w puszczy.Jedni i ci sami. Powstała grupa ,interesów ,która żądzi niepolomicami to jest koszmar.