Właśnie otrzymałem list, nadany w Nowym Sączu (18 kwietnia 2013 r.), ale dotyczący Bobowej, podpisany przez tzw. „RODZICÓW” z prośbą „o zbadanie całej sprawy i interwencję”. Do listu dołączony jest także „Apel…”, jako załącznik, ilustrujący problem, opisany w piśmie przewodnim. Wybacz, Czytelniku, ale na razie, nie mogę wyjawić treści i listu, i problemu; z ostrożności dziennikarskiej i procesowej. Zwracam się natomiast do autorów/autora niniejszego pisma o kontakt bezpośredni, to jest telefon, e-mail i podanie większej liczby szczegółów. Musicie pamiętać, drodzy „Rodzice”, że macie zapewnioną absolutna dyskrecję, zgodnie z prawem prasowym, dotyczącą Waszych danych personalnych. Piszecie, że inni rodzice się boją; spróbujcie zatem znaleźć jednego odważnego w Waszym środowisku – w przeciwnym razie dziennikarz jest bezradny. Musicie mieć także świadomość, że tylko ujawnienie źródła, będzie legitymizowało, na tym wstępnym etapie, Wasze informacje – przyznam, dość interesujące, ale że całkowicie anonimowe, nienadające się na razie do publikacji. Wbrew temu, co się mówi i pisze Maciej Rysiewicz weryfikuje treść i źródła swoich informacji.
Skoro napisaliście „Apel…” do, to teraz zadzwońcie do mnie i ujawnijcie więcej szczegółów, tej… kolejnej sprawy, być może afery, ale powtarzam, być może afery Brak kontaktu z Waszej strony będzie oznaczał, że nie będę mógł kiwnąć palcem w tej sprawie. Za mało danych; a jak za mało danych, to do głowy przychodzi impuls, że to może być prowokacja. Pamiętajcie, takie anonimowe doniesienie, to jest rodzaj szantażu. A na szantaż nie ma mojej zgody. Dlatego dajcie szansę prawdzie, zwłaszcza, że informatorów prawdy prawo prasowe naprawdę chroni.
Chroni prawo ale nie sąd.
Nie rozumiem?
Prawo sobie,a Sądy sobie ..