To już zamierzchła historia. Ale warta przypomnienia. Bo bohater tej opowieści, to nie tylko największy znawca problematyki dopłat unijnych do 1 ha, ale tak zwyczajnie, po ludzku, dobry człowiek. A o dobrych ludziach trzeba nieprzerwanie pisać i dziękować im za ich dobroć. Stanisław Siedlarz od lat piastuje stanowisko przewodniczącego Rady Gminy w Bobowej, a dzisiaj rady Miejskiej w Bobowej. I kiedy w 2006 roku zwróciłem się do niego (bo uosabiał majestat Rady Gminy) z wnioskiem o pomoc w sprawie przejazdu drogą gminną nr K270214 w Wilczyskach (dzisiaj dramatycznie zniszczonej), na której, na wniosek wójta Wacława Ligęzy w 2006 r. posadowiono znak B-18 (10 ton), przewodniczący Stanisław Siedlarz odpowiedział, że jeśli chcę nadal pracować na działce 70/1 i wywozić z tej działki nadmiar urobku, to powinienem zbudować sobie prywatną drogę przez własną działkę, obok drogi gminnej. Wynikło z tego, że obywatel Maciej Rysiewicz nie może korzystać z drogi gminnej, bo wyżej wymieniona droga gminna pozostaje do dyspozycji tylko wybranych, tj. złodziei albo erotomanów. Jeśli dobrze pamiętam poprosiłem także przewodniczącego Siedlarza o powieszenie niewielkiej tabliczki pod znakiem B-18 o treści „nie dotyczy dojazdu do…”, ale samorządowiec Stanisław Siedlarz „wyśmiał mnie” i stwierdził, że z logicznego punktu widzenia takie działania są sprzeczne z prawem albo z czymkolwiek.
Kilka dni temu byłem w Pacanowie, w którym kozy kują, ale przewodniczący Stanisław Siedlarz chyba nie ma kóz, to i do Pacanowa nie ma po co jechać. I tam sfotografowałem dokładnie identyczny znak B-18 (10 Ton) z (chyba) nielegalną tabliczką, określająca dokładnie, kto może skorzystać z uprawnienia przejazdu na takim znaku zakazu.
Ale pamiętajcie! Przewodniczący Stanisław Siedlarz, to człowiek dobry i światły. I jako samorządowiec pomoże każdemu. Walcie do niego jak w dym!