Niestety, ustawowe prawo dotyczące „prostego, łatwego i przyjemnego” dostępu do informacji publicznej możemy już chyba między bajki włożyć. W 2001 roku Sejm RP uchwalił miedzy innymi następujące prawo: Każda informacja o sprawach publicznych stanowi informację publiczną w rozumieniu ustawy i podlega udostępnieniu i ponownemu wykorzystaniu na zasadach i w trybie określonym w niniejszej ustawie. Prawda jak pięknie zabrzmiało? Ale tak brzmiące słowa skierowane zostały tylko do niepoprawnych naiwniaków. Bo diabeł tkwi nie tylko w szczegółach, ale rozsiadł się już bardzo wygodnie na polskich salonach władzy i ogonem zamiata.
Tylko w ostatnich tygodniach, jako wnioskodawca, doświadczyłem licznych przypadków, nazwijmy to eufemistycznie utrudniania dostępu do informacji publicznej, a nawet odmowy jej udostępnienia. Przykłady? Proszę bardzo:
- Po wystosowaniu pod koniec 2012 roku wniosku do Ministerstwa Skarbu Państwa w sprawie przebiegu procesu prywatyzacyjnego Uzdrowiska Wysowa, do dnia dzisiejszego, tj. 23.02.2013 r., nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Po prostu zapadła cisza A trzeba niezorientowanym przypomnieć, że ustawa wyznacza 14. dniowy termin na udzielenie odpowiedzi.
- Burmistrz Wacław Ligęza odmówił mi udostępnienia nagrania z sesji Rady Miasta Bobowa ze stycznia 2012 roku, chociaż w Statucie Gminy Bobowa, jak wół stoi, że takie nagranie stanowi zasób archiwalny Biura Rady Miejskiej. Sprawa trafiła na wokandę Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie, ale termin rozstrzygnięcia nie został jeszcze ustalony.
- W lutym 2013 roku zwróciłem się do Burmistrza Biecza Pani Urszuli Niemiec o podanie niektórych wydatków, z kasy publicznej oczywiście, związanych z promocją miasta. Właśnie otrzymałem odpowiedź, że taka informacja publiczna ma charakter „przetworzony” i Pani Burmistrz „wzywa mnie do wykazania, że udzielenie tej informacji jest szczególnie istotne dla interesu publicznego”.
- Wreszcie, także pod koniec zeszłego roku zwróciłem się do Urzędu Miasta Gorlice o przesłanie, drogą elektroniczną, wszystkich protokołów z obrad Rady Miasta (a także Komisji RM) w Gorlicach w 2012 r. Burmistrz Witold Kochan odpowiedział, że i owszem, ale musi ponad tysiąc stron wydrukować, a następnie zeskanować, na końcu podpisać, żeby, jak zrozumiałem, przetworzyć zapis elektroniczny (w programie Word) na dokument urzędowy. I podał cenę całej operacji. Uprzejmie odpowiedziałem, że o wiele prościej i taniej będzie przesłać bezpośrednio pliki wordowe wraz z urzędowym oświadczeniem za zgodność formy i treści. Napisałem także, że tylko w takiej formie interesuje mnie dostęp do tej informacji publicznej. Burmistrz Kochan okazał się być nieugięty, wydał postanowienie dotyczące obciążenia mnie opłatą (ok. 350 zł) i wreszcie skierował sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, bo wcześniej wniosłem o uchylenie w/w postanowienia.
Cztery przypadki i każdy inny, ale łączy ich wspólna myśl urzędników i samorządowców; jeśli możemy utrudnić obywatelowi dostęp do informacji publicznej, to bezwzględnie należy to zrobić. Gra na zwłokę stanowi nieodłączny element tych operacji. Za urzędnikami stoi rozbudowany aparat radców prawnych, którzy za publiczne pieniądze, bezkarnie zawsze wystąpią przeciwko interesom obywatelskim; że złamią prawo, a kto ich za to rozliczy i w jakim trybie. Dlaczego burmistrz Wacław Ligęza ukrywa nagranie z sesji Rady Miejskiej? Dlaczego burmistrz Urszula Niemiec żąda wykazania ode mnie, że dostęp do wiedzy o wydatkach z kasy miasta Biecz należy udowodnić szczególnie istotnymi argumentami z punktu widzenia interesu publicznego? Czy na dyskach twardych komputerów Urzędu Miasta Gorlice protokoły z sesji Rady Miasta zostały zapisane w innej wersji, mówiąc „otwartym tekstem”, różnią się merytorycznie od ich wydruków? To by mogło oznaczać, że urzędnicy mają coś „nieurzędniczego” na sumieniu. A może inne protokoły zostały sporządzone, a inne zatwierdzone i podpisane? Takie pytania można mnożyć!
Jedno jest pewne, jeśli ktoś jeszcze uważa, że żyjemy w demokratycznym państwie prawa, składam mu serdeczne gratulacje i życzę nadal dobrego samopoczucia.
Bo w tym szaleństwie jest metoda. Im mniej wiecie, tym przyjemniej się żyje, a tacy politycy jak Wacław Ligęza, Urszula Niemiec, czy Witold Kochan i reszta bractwa III RP, za Wasze pieniądze, zapewnią Wam ten stan bezgranicznego spokoju. Wystarczy, że oni mają dostęp do informacji publicznej i co najważniejsze mogą ją przetwarzać!
A mnie interesuje ile Starostwo,Gminy i Miasta pow.Gorlickiego,wydaja rocznie kasy na utrzymanie Regionalnej Telewizji Gorlice ??
Myśle,że to nie jest tajne……….